7.00 dzień mówi dzień dobry.
Do pokonania mam ok. 4,5 km ścieżek, chodników i ulic naszego miasta.
Chodniki Pogodna przyprószone lipowym owocem obklejającym z lubością opony roweru i z uporem szorujące o błotniki. Przy okazji alei lipowych warto o samej lipie poczytać - pięknie pachnące kwiaty zwiastujące nadejście lipca, lipowy miód na jesienne wieczory i święte drzewo plemion słowiańskich i germańskich.
Wzdłuż najdłuższej alei w Szczecinie jedna z niewielu ścieżek rowerowych na mojej trasie, jedyna mało wyboista i w miarę szeroka. Na odcinku pomiędzy ul. Ostrawicką a Zaleskiego obsadzona dębami czerwonymi, o późno opadających i przepięknie przebarwiających się liściach.
Prowadząca w kierunku Jasnych Błoni ulica Wyspiańskiego, tu w zależności od stopnia spóźnienia wybieram jazdę ulicą lub wykorzystuję przedwojenną ścieżkę rowerową, którą jadę pod prąd.
Rano, zwłaszcza przy wilgotnym i ciepłym powietrzu można poczuć słodki zapach jak z cukierni - tak pachnie grujecznik japoński zwany drzewem ciasteczkowym. Piękny zapach wydzielają liście grujecznika, wąchać więc można co najmniej do października.
Senne Jasne Błonia.
Aleja platanów - kolejne na mojej trasie ciekawe drzewa - tu zawsze korci mnie żeby przyspieszyć.
Rano bez psów, gokartów i wiecznie zamyślonych chodzących zygzakiem.
Ostatni zjazd - tajny skrót pomiędzy ulicami Herbową a Jerzego Janosika ( tak, to ten rozbójnik, miał na imię Juraj ).
W drodze powrotnej była ulewa. Nie miałam peleryny, za to miałam ciepły prysznic :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz