niedziela, 29 września 2013

Złoty wrzesień.


Jesiennie. Jeszcze słonecznie.


Kolczaste skarby.


Schorowane kasztanowce. 


Jesienne drogowskazy.


Cytrynowa cytryna.


Wiejsko podmiejsko.


Zapomniane i niechciane. 


Lipowa aleja.


Miasto w lesie. Las w mieście.


Niebo w filiżance.

sobota, 28 września 2013

Masowa elegancja

Dzisiejsza masa pod znakiem marynarki i krawata. Niestety jest chłodno co nie sprzyja sukienkom i lekkim butom.


Mimo pogodowych przeciwności szczecińskie rowerzystki stanęły na wysokości zadania i pokazały, że rowerem da się jeździć w szpilkach, w płaszczu, a nawet ... w kapeluszu.


Elegancja Francja.


A skoro elegancko to i zaproszenia na eleganckie imprezy. W piątkowy wieczór nagromadziło nam się atrakcji - było otwarcie piwo-kiniarni Cesky film i pokaz slajdów z wyprawy rowerowej po przedwojennym pograniczu ukraińsko-rumuńskim w szczecińskiej Starej Komendzie. Zdjęcia z pokazu slajdów autorstwa Joanny tutaj.


Tymczasem przed rozpoczęciem masy krótka reanimacja mojej damki - zemsta dętki po zbyt długim porzuceniu.


Nasza dzisiejsza eskorta - eleganccy i super tajni panowie policjanci.


Jak zawsze przed masą parę ogłoszeń organizacyjnych. Dzisiaj jednak na masie są specjalni goście - osoby niewidzące i słabo widzące, które także jeżdżą na rowerach. Potrzebują do tego jednak przewodnika i tandemu. W niedzielę rowerowe spotkanie dla wszystkich chętnych, którzy chcą spróbować pełnić funkcję przewodnika i jeździć w charakterze opiekuna. Wycieczkę organizuje Rowerowy Szczecin.
Zainteresowanych tematem tandemów polecam wpis na blogu Siwobrodego.


Masowicze mieli okazję poznać osoby, z którymi można będzie jeździć na tandemie, podczas krótkiego konkursu. Nagrodami były bilety do filharmonii.


Nagrody rozdane. Ruszamy. Płaszcze, sukienki i chustki.


Jak pogodzić elegancję z wygodą ? Marynarka i spodenki rowerowe !


Ostre koło i mini pogodziło się bez problemu.


Eleganckie niebo nad elegancką masą.


Biała filharmonia. Kopenhaga ma swój czarny diament - Szczecin będzie miał biały kryształ.


Zapada zmierzch. Masa trwała wyjątkowo długo - przynajmniej tak mi się wydawało. Z pewnością była jedną z lepiej obstawionych przez policję - za co osobiście i w imieniu masowiczów - dziękuję. 


I to już koniec. Gołąb zasypia.


Miasto pustoszeje i robi się zimno.


Na zakończenie chłodnego wieczoru bomba kaloryczna w ożywionym szklanym pawilonie. Więcej zdjęć pawilonu tutaj, ale nie jest to moje ostatnie słowo :)



niedziela, 22 września 2013

Bezkrwawe łowy


Sobotni poranek. Easy rider wyrusza w trasę. 
Dzisiejszy plan obejmuje polowanie, grzybobranie i posiłek regeneracyjny w Zjawie.


Najkrótszą drogą zmierzamy do szczecińskich miejskich lasów. Jadąc aleją biegnącą wzdłuż Syrenich Stawów można spotkać sarny i dziki, a jak ktoś ma więcej szczęścia ode mnie może nawet ustrzelić takiego zwierza.


Dzień jest słoneczny i ciepły, aż przyjemnie popatrzeć i poczuć ostatnie letnie promienie słońca.


Na alejce pusto. My i plamy słońca.


Staw przy leśniczówce Białej. 
Na pobliskich polanach inwazja - odbywa się jakiś festyn. Takiej ilości ludzi i samochodów ( a może samochodów i ludzi ) dawno tu nie widziałam. Zmykamy czym prędzej.


Głębokie. Szczecińska dzielnica letniskowa.


Jadąc do końca ulicą Jaworową wjeżdżamy do lasu i kierujemy się w kierunku Bartoszewa.


Łowy czas zacząć. Pierwsza znalazła się żaba leśna, nie była jednak łatwym celem - to odskakiwała nieoczekiwanie to zamierała w ściółce. Obiektyw gubił cel i ostrość wśród suchych liści - w końcu jednak odniosłam zwycięstwo i trofeum powyżej. 


Żuki leśne były łatwiejszym i pełnym wdzięku obiektem polowania.


Chrząszcze, płazy a gdzie grzyby ? Są owszem purchawki i muchomory sromotnikowe, tak często mylone z czubajką kanią. My jako niewtajemniczeni nie zbieramy grzybów blaszkowych, muchomor pozostaje więc uwieczniony na fotografii. 


Przepiękny muchomor czerwony. Jak stwierdziła latorośl - wygląda jak pomidor a taki trujący. 


Jadalny czy niejadalny ?


Żaba po raz drugi tym razem w wersji wspinaczkowej szaro-brunatnej.


W końcu są. Podgrzybkowe rodzeństwo ukryte wśród mchu. Niestety samotne, wygląda na to że rodzina podgrzybków dopiero szykuje się do wyjścia ponad ściółkę. 


Podgrzybki miały takiego oto strażnika. Młody zaskroniec obserwował nas z ciekawością równą naszej.


Pani zaskrońcowa ukryta w trawie była mniej ufna i z głośnym sykiem oznajmiała swoje niezadowolenie.
Trochę zmęczeni jedziemy w kierunku Sławoszewa, co okazało się niełatwe. Po chwili paniki udało się trafić na właściwą drogę i do celu.


W przyjaznej rowerzystom zjawie zamawiamy zasłużony (i przepyszny, jak zawsze domowej roboty) posiłek regeneracyjny.


Jako że Zjawa jest przystanią dla rowerzystów przy naszym stoliku zebrała się grupka zaprzyjaźnionych i przesympatycznych miłośników dwóch kółek. Tu chciałabym ukrywających się pozdrowić, a czytelników zaprosić do obejrzenia galerii Joanny i poczytania bloga Siwobrodego.


Wszystkim łasuchom polecam sezonową zjawiskową zupę dyniową, a że uczta dla ciała to nie wszystko warto przyjrzeć się i uważnie przeczytać zjawiskowe menu.


Pogoda zaczyna nas skłaniać do powrotu. Wracamy także leśnym duktem - skrótem Sławoszewo najbardziej piaszczyste skrzyżowanie na leśnej drodze Głębokie - Bartoszewo.


A tak oto prezentowały się nasze pachnące zbiory. 
Niezbyt imponująco, ale nie do końca też o te zbiory chodziło :)

niedziela, 15 września 2013

rower i lektury



Wrześniową sobotą wybieramy się na Jasne Błonia na spotkanie ze szczecińskim Inkubatorem kultury.


Inkubator zaprosił szczecinian na rozmowę w pięknej scenerii o lekturach (nie)obowiązkowych, czytelnictwie i miłości do książek. 


Przybyliśmy w naszym ulubionym zestawie rodzinnym.


Na lekturowym drzewie za chwilę zawisną liście lektur niekoniecznie obowiązkowych.


Lektury mniejszych i większych.


Liść latorośli.


Lektury do wyboru - te znane i mniej znane. Każdy znalazł coś dla siebie - wróciliśmy z nowymi-starymi i z sentymentem przeglądaliśmy niektóre książki.


Smutną konkluzją ciekawej rozmowy z młodymi ludźmi z Inkubatora, było potwierdzenie słów Jerzego Stuhra o braku wykształcenia średniego. Czytać świadomie zaczyna się na studiach lub po studiach, a okres liceum czy technikum to stracony czas jeśli chodzi o literaturę.    


Dobrze, że rośnie młode pokolenie czytelników i pozostaje mieć nadzieję, że trafi na lepszych nauczycieli niż my. 


Coś dla ducha i coś dla ciała, dla starszych kawa, dla młodszych tatuaże. 


Z żalem opuszczamy Jasne Błonia i chyłkiem przemykamy przez głośny festyn ze Strażą Miejską.


Jednak największą dzisiejszą radością jest nowy rower. Nie pogodziliśmy się ze stratą poprzedniego, ani z tym że sprezentowaliśmy go złodziejowi - szukamy w dalszym ciągu na giełdzie w lombardach i serwisach aukcyjnych.  


Radość ze wspólnej jazdy przeważa nad złymi wspomnieniami.


Mój ulubiony znak wskazujący ulicę wprost na domy jednorodzinne, zawstydzony oplótł się bluszczem. Teraz już żaden drogowiec go nie zauważy :)