niedziela, 25 maja 2014

palcem po wodzie



Czaimy się jak kot przed dziurą -  gdzie by się tu dzisiaj wybrać ? Po deszczowej sobocie niedziela oślepia słońcem i przywołuje wakacyjne wspomnienia.


Inspiracją stały się szczecińskie fontanny - jedźmy nad wodę. W końcu Szczecin leży nad wodą. I nie jest to morze :) 


Jedziemy sprawdzić stan zmodernizowanych ostatnio wałów przeciwpowodziowych wzdłuż jeziora Dąbie. Ponieważ już legalnie możemy poruszać się koroną wałów sprawdzimy jakie są możliwości przemieszczania się rowerem.


W Dąbiu kierujemy się w kierunku ulicy Portowej. Wita nas stara brama i ogromne elewatory będące pozostałością przedwojennej prywatnej przystani z dwoma istniejącymi kanałami. Mały port powstał w końcu XIX w. głównie dla potrzeb składowania i transportu drewna z Puszczy Bukowej.


Jeden z kanałów zarósł w uroczy i tajemniczy sposób.


Drugi używany dla potrzeb przystani przestronny i otwarty na jezioro.


Historyczna przystań tętni życiem w swoim niespiesznym rytmie. 


Na wały jedziemy gruntową i mokrą od wczorajszych deszczy drogą. Błoto, błoto i jeszcze raz błoto.


Elewatory są charakterystycznym elementem w panoramie Dąbia - szkoda, że tak zaniedbanym i zapomnianym.


Z wałów rozciąga się wspaniały widok na położone nad jeziorem przystanie i mnóstwo białych żagli.


Żurawie szczecińskiego portu. 


Bliskość wody, panorama miasta i dźwięki wodnego ptactwa tworzą niesamowity egzotyczny klimat.


Niestety nawierzchnia korony wału tylko na początku jest twarda lub trawiasta. Im dalej na północ staje się coraz bardziej piaszczysta i pozostaje pchać rower grzęznący w piachu.


W drodze powrotnej w zaroślach tuż przy wałach wypatrzyliśmy niezbyt przyjemną i niebezpieczną roślinę - barszcz sosnowskiego. Barszcz jest silnie trujący, dotknięcie rośliny powoduje silne oparzenia - nie radzę schodzić z wału.


Wracając podziwiamy las masztów w jednej z przystani przy ul. Przestrzennej. Niestety wstęp tylko dla wtajemniczonych.


W drodze na lewobrzeże wszędzie woda. To jedna z odnóg Odry - Parnica.


Żegnamy się ze szczecińskimi akwenami na Wałach Chrobrego. Szkoda, że w tak reprezentacyjnym dla miasta miejscu cumują tylko dwie jednostki. Bardzo brakuje choćby namiastki atmosfery ze zlotu żaglowców. 


Nadwodne przygody kończymy na ukochanych Jasnych Błoniach, a pragnienie gasimy lemoniadą produkowaną w browarze.


Bibliotekarz 2014 czyli 3. okrągła rocznica

Tradycyjnie wybieramy się na rowerowego Odjazdowego Bibliotekarza. Jest to jednocześnie kolejna rocznica powstania mojego bloga. Czy trzy lata dla bloga to dużo czy mało ?


Przez ten czas zmieniły się rowery, pociecha urosła a cykloza zatacza coraz większe kręgi.


W tym roku pogoda nas nie rozpieszcza. Deszcz udaje, że przestaje padać by za chwilę zmienić się w ulewę. 


Mimo tego na placu Lotników zebrało się ok. 30 najwytrwalszych książko i rowerofili. Szprychówki i zestawy startowe rozdane Odjazdowy Bibliotekarz 2014 rozpoczęty.


Po krótkim wstępie i przedstawieniu partnerów i sponsorów. Odbył się pierwszy konkurs z nagrodami ufundowanymi przez klubokawiarnię FiKa.


Pomarańczowy (częściowo ukryty pod kurtkami przeciwdeszczowymi) peleton rusza w skróconą miejską trasę.


 Na Jasnych Błoniach przez chwilę zrobiło się pomarańczowo.


Jak co roku Bibliotekarz stawia przed nami nowe wyzwania - tym razem było to wygłoszenie własnego rymowanego utworu przed zgromadzonymi.
Może także ten konkurs zainspiruje kogoś do pisania ?


Niestety ciągle pada.


A właściwie to leje. Planowane ognisko odpłynęło w siną dal, a my przemoczeni i już odrobinę zziębnięci jedziemy odwiedzić klubokawiarnię FiKę.


Gdzie oprócz strefy wolnej książki czeka pyszna kawa i domowe ciacho.


 Pomarańczowa inwazja opanowała hol Muzeum Narodowego.


Mniej lub bardziej przemoknięci bawiliśmy się wspaniale. Na pierwszy ogień poszły kalambury, potem przyszła kolej na historię ułożoną z dwunastu tytułów książek ... bohaterem naszej historii był Lesio popijający dżin ...


Powrót na zewnątrz nie jest przyjemny. Deszcz przestaje padać ale nadal jest wilgotno i chłodno.


Kończymy tegoroczną przygodę z Odjazdowym Bibliotekarzem - jestem mu ogromnie wdzięczna za inspirację, a organizatorom  za wytrwałość i pomysłowość. 
Do zobaczenia za rok!