sobota, 25 kwietnia 2015

bestiariusz szczeciński


Dzisiaj miejska wycieczka w ciekawe, związane z morską i portową historią Szczecina miejsce zwane dzisiaj Starą Rzeźnią. Tak naprawdę ten właśnie budynek nie był rzeźnią, ale oborą dla zwierząt, które kończyły żywot w zespole rzeźni miejskiej funkcjonującej w tym miejscu od końca XIX w. Historia tego pięknego założenia kończy się wraz z końcem II wojny światowej i wysadzeniem przez wycofujące się wojska niemieckie mostu kłodnego łączącego lewobrzeżny Szczecin z śródodrzańską wyspą Łasztownią.


Zrujnowany zespół budynków rzeźni miejskiej dopiero w XXI w. dostał swoją szansę na drugie życie. Budynek "Starej rzeźni" kupiony i pieczołowicie odrestaurowany przez prywatną firmę dziś godzi funkcje biurowe i kulturalne mieszcząc Centrum Kultury Euroregionu Stara Rzeźnia.


Dawny budynek cielętnika, przeznaczony dla zwierząt będących źródłem mięsa dla rozwijającego się miasta dziś uwodzi prostotą.


Dbałość o szczegóły jest kluczem do sukcesu tego miejsca.


W tle zapowiedź dzisiejszego wykładu z morskimi stworami w tle.


Sala gdzie odbywają się wykłady to Sala Iluzjon przeznaczona dziś na cele pokazów filmowych, spektakli teatralnych i koncertów - nie unika swojej przeszłości.


Koryta i skóra.


Oświetlenie ujawnia rąbka tajemnicy, a raczej skrawka potwora. 


Fantastyczny (!) szczeciński przewodnik Przemek Głowa przeprowadził słuchaczy przez galerię mitycznych potworów morskich, z których każdy maczał swoje macki w szczecińskich wodach. Historie morskich psów, morświnów i zwierząt realnych i mitycznych, które zamieszkiwały pomorskie ziemie mieszały się z historią lewiatana - ryby połykającej Jonasza, lewiatana miasta - którego historia nas pochłonęła i lewiatana historii - w której każdy może się zgubić. 


Jesteśmy pod wrażeniem fantastycznych historii związanych z naszym miastem i jednocześnie pewni, że miejsce jakim staje się Stara rzeźnia, z pewnością przyciągnie nas jeszcze nie raz. 


Zupełnie współczesny potwór morski żegna wychodzących i przypomina o tajemnicach historii miasta.

wtorek, 21 kwietnia 2015

klif nad zalewem i inne historie


Raz w tygodniu pogromca krawężników i studzienek ulicznych przechodzi przemianę ...


... i zamienia się w wędrowca głodnego bezdroży, zapachu lasu i zagubionych szlaków.


Jedziemy w górę mapy - poszukamy nowych ścieżek w Puszczy Wkrzańskiej ... i klifów nad Zalewem Szczecińskim . 


Jadąc na północ intensywnie uczęszczaną drogą rowerową jeszcze w granicach miasta spotykamy takie oto jakże ekologiczne oznaczenie odrobinę wypaczonej studzienki.


Bociany wracają na stare śmieci i jak w dawnej wieczorynce za sąsiadów w ogromnym gnieździe mają wszędobylskie wróble.



Za Tanowem i długą monotonną prostą pierwszy popas i spotkanie z historią. Tragiczną i bardzo smutną. Drewniany krzyż i tabliczka upamiętniająca miejsce śmierci i pochówku niemieckiego leśniczego. Mieszkający wraz z rodziną po wojnie w pobliskiej - dziś już nieistniejącej leśniczówce, został zamordowany tuż obok swojego domu. Przyczyną miał być rabunek drewna przez mieszkańców pobliskiego Tanowa - czy to prawda, czy jedynie pogłoski tego nie wiem.  


Ruszamy dalej na północ i docieramy do Szlaku Puszczy Wkrzańskiej, co prawda tu oznaczonego jako konny, ale w końcu rumak to rumak.


Miały być Brzózki, póki co jest brzozowy zagajnik i cieplutkie kwietniowe słońce.


A wśród szarych zeszłorocznych liści takie szaleńczo zielone migoczące cudo - zieleńczyk ostrężyniec.


Koniec szlaku. Na lewo kruszywo na prawo przecinka. 


Sytuację ratowały oznaczenia kwartałów/oddziałów leśnych i dobra mapa.


Odrobinkę już zmachani dojeżdżamy do krańca lądu. A tu niespodzianka - brama przepiękna, zamknięta, za bramą pałac w remoncie i przebudowie. Trzebieradz odzyskuje dawny blask  - pozostaje mieć nadzieję, że będzie dostępny dla zwykłego rowerzysty.


Tuż za placem budowy, za bukowym zagajnikiem i aleją kasztanowców ... jest kawalątek plaży 


wiatr i zapach morza ... tylko gdzie te klify?


Niestety zabrakło nam cierpliwości na poszukiwania więc wracamy w leśne zacisze.
Jednak pierwsza wiosenna wycieczka powyżej 30 km to nie był dobry pomysł ... niby spacerek, ale tu coś boli tam obcierać zaczyna ... 


Z zazdrością obserwujemy rusałkę żałobnika wygrzewającą się na piaszczystych leśnych dróżkach. 


Ostatni postój na rozstajach w Drogoradzu, na ławeczce pod przydrożnym krzyżem i dębem zaopatrzonym w piorunochron. 


Pora na powrót i ostatnie dzisiaj spotkanie z historią. Na skraju wsi znajduje się cmentarz, a właściwie to co po nim zostało. Informacja o wpisaniu go do ewidencji konserwatorskiej nie przynosi chluby służbom ochrony zabytków.


Tak niestety wygląda cmentarz ewangelicki i nie tylko ten na dawnych ziemiach odzyskanych.

Takie to kawałki historii leżą ukryte w podszczecińskich lasach.



niedziela, 12 kwietnia 2015

magnolie


Stacja 16 Plac Żołnierza Polskiego. Przeniesiona ze względu na przebudowę ulicy Niepodległości - obecnie na placu przy kontrowersyjnym pomniku "Wdzięczności dla Armii Radzieckiej". Powstał w 1950 r. w piątą rocznicę wkroczenia wojsk radzieckich do Szczecina, w roku 1992 betonowa gwiazda wieńcząca obelisk, a dzisiaj ... no cóż jest elementem historii miasta.


Drugim po krokusach znakiem wiosny w Szczecinie są magnolie. Kwitnące przy przedwojennych willach, dzisiaj chętnie sadzone zarówno w miejscach publicznych jak i przydomowych ogrodach.


Jedziemy więc tropem szczecińskich magnolii. Na placu Grunwaldzkim w zieleni tonie marynarz. 


Jasne Błonia już zapełniły się spacerowiczami. Młodziutkie krzewy magnolii zaznaczają swoją obecność.


Są i w wąskich uliczkach wokół Jasnych Błoni, w ogrodach przed willami. 


Obok przemyka Cafe Rower czyli dostawa kawy i zdrowych przekąsek na największy salon miasta. 


Dorodna magnolia przed klasycystyczną willą szczecińskiego Westendu.


Magnolia w ogrodzie budynku Polskiego Radia Szczecin ukazuje w innej perspektywie dach dotkniętego patyną budynku przychodni.


Ciemnoróżowe aż fioletowe, bladoróżowe, białe ... 


... cieszące oko kwiaty, włochate pąki i rozwijające się dopiero liście. Szczecińskie magnolie. 

sobota, 11 kwietnia 2015

miejskie śniadanie


Dzisiaj po raz pierwszy byliśmy uczestnikami Śniadania przy Błoniach i to nie tylko jako konsumenci. A przyczyną takiego stanu rzeczy były rowery, a właściwie Najlepszy Targ Rowerowy gdzie można było kupić i sprzedać dwa kółka. 


Oczywiście jak to na śniadaniu były wspaniałe domowe i zdrowe przysmaki.


Dla najmłodszych niepowtarzalne mięciutkie przytulaki ze starego kufra. 


No i rowery, rowery, rowery.


Formy sprzedaży dowolne.


Twórca w swoim żywiole czyli Pan Kawka przygotowuje kawę, udziela wywiadu i nadzoruje Targ wraz ze Śniadaniem. Dzięki fantastycznemu pomysłowi i niespodziewanemu odzewowi szczecinian udaje nam się sprzedać dwa rowerki, na których córka stawiała pierwsze kroki jako rowerzystka.


Lżejsi więc o dwa rowery i we wspaniałych nastrojach wybieramy się na przejażdzkę - jakżeby inaczej - rowerem miejskim. W uzupełnieniu wycieczki "stacja miasto" dzisiaj stacja 23 Most Długi ze wspaniałym widokiem na nadodrzańskie bulwary. 


Rampa integracyjna.


Może i nie ma morza, ale za to jaki klimat.


Czy to ścieżka czy złudzenie?


Przyczajony platan.


A tymczasem na bulwarach.


Miasto przegląda się w magicznym szkiełku i żyje dzięki swoim mieszkańcom.