poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rowerowo-książkowy weekend kwietniowy

Koniec kwietnia obfituje w Szczecinie w tak wyczekiwaną zieleń i w końcu kwitną magnolie!



Wraz z rozwojem roślinności rozwijają się pięknie nowe zastępy rowerzystów i tak Pogodna masa krytyczna - pierwsza prawdziwie wiosenna w tym roku obfituje w wysyp rowerzystek i rowerzystów. W piątkowe popołudnie uzbierało nas się ok. 250 osób. 


Ubrania dominowały już zdecydowanie wiosenne - krótkie rękawki i lekkie bluzy.  Niektóre rowerzystki odważyły się na tuniki i sukienki co można podejrzeć na zdjęciach Madbike.




Przed wyruszeniem w drogę grzecznie słuchamy ogłoszeń, niedoinformowani zostali lojalnie uprzedzeni o trudnych warunkach z jakimi przyjdzie zmierzyć nam się na Pogodnie: wąskie uliczki zastawione samochodami i nierówny bruk - miłośnicy szosówek mieli tym razem pod górkę. Optymistycznie zabrzmiały zapowiedzi zbliżających się imprez rowerowych Odjazdowego Bibliotekarza, Godziny dla rowerów, wyprawie do pobliskiego Schwedt pod nazwą Tour de Natur i w końcu rowerowe Święto Cykliczne, które odbędzie się w naszym mieście już po raz czwarty. Będzie się działo :)


Tym razem Masa zakończyła się na Jasnych Błoniach przy aromacie rowerowej kawy. Niestety podczas trwania masy temperatura powietrza spadła z +20 do +14. W cienkich ubraniach nie mieliśmy zbytniej ochoty na dalszą jazdę.


Nasza skromna odrobinę zziębnięta grupka szykuje się do odwrotu.

Natomiast w zdecydowanie chłodną sobotę już po raz piąty odbył się Kiermasz Książki Przeczytanej. Organizatorem jest szczeciński portal Szczecinczyta.pl, miejsce udostępnia teatr lalek Pleciuga.  


Już w wejściu do foyer gości wita tajemniczy automat - książkomat powstał na cześć automatów umożliwiających kupno książek stojących w Szczecinie już od 1912 r. Pomysłodawcą tychże był Erwin Ackerknecht - twórca księgozbioru naukowego i propagator czytelnictwa wśród różnych grup społecznych w przedwojennym Szczecinie. Wykonaniem tego egzemplarza zajęły się dzieciaki z Pracowni Małego S_tworzenia Mozaika.


Dopisali zarówno sprzedający jak i kupujący. Niestety kupujący byli w zdecydowanie gorszej sytuacji - sprzedający systematycznie uzupełniali sprzedany asortyment co przyprawiało mnie o zawał - za każdym przejściem przez foyer dostrzegałam nową bardzo ciekawą książkę.


Oprócz uzupełnienia księgozbioru można było złożyć podpis pod petycją na rzecz zakazania hodowli zwierząt futerkowych w Polsce czy zaprotestować przeciwko wykorzystywaniu zwierząt w cyrkach.


Książki bywały nie tylko na stołach ale i w koszach czy walizach.


Najmłodsi handlowcy i kupujący w akcji.


Nawet Cafe Pleciuga została opanowana przez książki. Wszyscy klienci siedzieli zatopieni w lekturze lub wymieniali się dopiero co zdobytymi tytułami.



poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Wiosenne odkrycia

Po falstarcie wreszcie Szczecin doczekał się wiosny ! 


Obwieszczają to całemu miastu Jasne Błonia i łany krokusów w trzech kolorach. Nie wiem czy jestem mało spostrzegawcza czy to dodatkowe nasadzenia, wydawało mi się że krokusy zawsze były jednolite - fioletowe. Tak czy siak widok jest piękny, ale z dawką mrocznego wspomnienia zimy w postaci bezlistnych jeszcze platanów.


Dzisiejszy miejski spacerek okazał się pretekstem do odkrywania miejsc, które mijamy codziennie, a niekoniecznie zwracamy uwagę na szczegóły. Pozostałości po znanych w całej Polsce plenerach rzeźbiarskich czekają na odkrycie przy al. Jana Pawła II - jest ich niestety zdecydowanie mniej niż przed laty.


Przy placu Grunwaldzkim maszt - krzyż, a może orzeł ? Niestety nie ma śladu po informacji kto, gdzie i kiedy.


Po przeciwnej stronie masztu-krzyża ukryte wśród drzew stado ptaków zrywa się do lotu.  Warto przyjrzeć się stadu z bliska. Autor wykazał się oprócz kunsztu rzeźbiarskiego także świetnym obserwatorem ruchu w locie. Zwróćcie uwagę na dwa ptaki lecące najniżej po prawej - wyglądają jakby właśnie dolatywały lub odlatywały od stada.


Patrząc z daleka myślałam o mewach, ale z bliska ptaki przypominają mi raczej jerzyki. 



Jerzyki w Szczecinie - trochę starsi pamiętają dwa sklepy, które w swoim logo miały te własnie ptaki. Firma z tym właśnie logo była swego czasu modowym oknem na świat.


W parku Żeromskiego przysiadła karmiąca mama. Wokół niej zachowały się resztki dawnego ogrodzenia i zagospodarowanego terenu.


W niecce przy Hotelu Park stoi zapomniana rzeźba będąca dawnymi czasy fontanną ( można jeszcze dostrzec dyszę ). Jak wyglądało to miejsce przed wojną można zobaczyć w zbiorach Książnicy Pomorskiej oraz na stronach Konstelacji Szczecin


Zakaz startu rakiet czy wystrzeliwania głupot ze słuchawki telefonu ?


Na zamkowej skarpie napis niczym w Los Angeles :) Kontrapunkt 2013 w trakcie. Mały Kontrapunkt już zakończony - w tym roku udało mi się umożliwić aktywne uczestnictwo mojemu dziecięciu, może za rok i ja obejrzę parę spektakli.


Tymczasem bezpańskim szklanym pawilonie już pojawił się pierwszy koszmarek - naklejka z numerem telefonu firmy ochroniarskiej. Marzy mi się firma chroniąca miasto przed złym gustem jego mieszkańców - może nasz szczeciński SENS stworzy oddział interwencyjny ?


czwartek, 11 kwietnia 2013

Warszawa w 48h

Różne mniej i bardziej spodziewane wiatry przywiały mnie do naszej stolicy. Czasu było niewiele, ale piękne słońce kusiło spacerem i mimo siedmiu godzin spędzonych w pociągu nie mogłam się oprzeć. 


Pomieszkiwałam na Starej Ochocie, którą pamiętam z dzieciństwa i dzięki której, moje najlepsze wspomnienia z wakacji związane są z latem w mieście. Zmieniło się bardzo dużo i nie wszystko na gorsze.



Podczas spaceru daje znać o sobie jedno z moich skrzywień i ... wszędzie widzę rowery, a gdzieniegdzie nawet monocykle :)



Rowery podpierają ściany przy domach akademickich Uniwersytetu Warszawskiego i przy studenckim klubie Proxima


Charakterystyczne i niestarzejące się liternictwo.


A taki oto piękny widok ukazał się moim oczom przy ul. Banacha - stacja Veturilo !


Stojak był prawie pełen, szkoda że nie zarejestrowałam się wcześniej na stronie internetowej bo z dziką ochotą wypróbowałabym rowery :)


Prezentują się naprawdę efektownie, ciekawa jestem jak się na nich jeździ. Zazdroszczę warszawiakom możliwości korzystania z miejskiego roweru - obawiam się że w naszym nastawionym tylko i wyłącznie na potrzeby samochodów mieście nigdy się takiej fanaberii nie doczekam.


Mało czasu, ale Myśliwiecką musiałam odwiedzić ! Wydałam parę złotych w sklepiku-walendziku - zakupiłam coś dla ciała i coś dla ducha, niestety naklejek rowerowych Trójka się jeszcze nie dorobiła, ozdobiłam za to swoje cztery kółka naklejką "Jadę z Trójką" :)


W alei Radiowej Trójki stoją multimedialne ławki - można posłuchać głosu Piotra Barona w liście przebojów i bajki "Królewna Śnieżka" w interpretacji trójkowych dziennikarzy.
Przy okazji Trójkowy budynek położony jest przy rowerowej trasie Stare Miasto - Wilanów - jeżeli uda mi się jeszcze odwiedzić stolicę obiecuję sprawdzić tę trasę.


wtorek, 2 kwietnia 2013

Zimowe Prima Aprilis

W tym roku roku Wielkanoc i Prima Aprilis wypadły w samym środku zimy.  


Ponieważ mamy już zdecydowanie dość gnuśnienia w domu - o jajkach, żurkach, białych kiełbasach i mazurkach nie wspomnę - popołudniową porą wybieramy się na poszukiwanie wiosny.


W ciągu dnia na przemian słońce i śnieżyca, nam aura sprzyja i wygląda na to, że popołudnie będzie należało do słońca. 


Jednak pomimo dodatniej temperatury zima nie odpuszcza - miejscami rowery i my brniemy w śniegu, tylko żeby po chwili ślizgać się po błocie.


Ławka przy alei na cmentarzu słucha śpiewu ptaków i daremnie wygląda wiosny.


Nad jeziorkiem Słonecznym śniegu trochę mniej, słońca więcej, ale lód nie odpuszcza. 


Jedziemy pod wiatr w kierunku Mierzyna. Pojedyncze pąki zatrzymały się w oczekiwaniu na zmianę temperatury.


Koniec ścieżki, ale nie koniec zimy. Wspinamy się pod górę po bruku wśród ogródków działkowych - wiosny ani śladu.


Drewniany bocian na daremno wypatruje przylotu swoich oryginałów. Okazuje się, że nie tylko Warszewo ma swojego bociana - Mierzyn nie jest gorszy :) 


W końcu jesteśmy na szczycie morenowego wzgórza ponad Bezrzeczem. Wieża pochodzącego z XV w. i przebudowanego w XIX w. niewielkiego kościoła góruje nad miejscowością podzieloną granicą administracyjną Szczecina. Dookoła smętnie i pusto, najwyraźniej niewiele osób ma ochotę na wyjście z domu w zimny świąteczny poniedziałek. Przyjemnie rozgrzani po długim podjeździe zjeżdzamy (i marzniemy) w kierunku Wołczkowa. Postanawiam, że moim najbliższym rowerowym zakupem będzie czapka kominiarka - kości policzkowe bolą mnie okrutnie.


Za Wołczkowem nad poligonem i pobliskimi polami niebo w zdecydowanie zimowych kolorach. 


Z resztą nie tylko niebo - na polach sceneria jak z rosyjskiej tundry, albo innego równie przyjemnego miejsca.


Licznik pokazuje temperaturę ujemną, powietrza nie odczuwalną. Po chwili bezruchu kostnieją ręce, a mięśnie stygną i w bardzo nieprzyjemny sposób dają znać o sobie. Z poszukiwań wiosny nic nie wyszło, co jednak pozytywne zgodnie z licznikiem spaliłam 300 kalorii - jeden kawałek mazurka ...


Na zakończenie prawdziwie zimowy pejzaż z zamarzniętym jeziorem Głębokie. 
Zdjęcie zrobione pierwszego kwietnia i niestety nie jest to żart.