niedziela, 22 grudnia 2013

Cukierkowo mikołajowo

Grudniowa masa krytyczna jest tradycyjnie masą mikołajową, a jeżeli Mikołaj to i prezenty. 
Każdy z Mikołajów (i czerwononosych reniferów) miał kieszenie pełne cukierków, które przy okazji chwilowego postoju rozdawał przechodniom w każdym wieku :)  


Panowie policjanci i policjantki trochę się krygowali, ale kto nie połasi się na słodkość od świętego.


Śliczne Mikołajki ze świecącymi czapkami obdarowane piernikowym dobrem. 


Dzielny czerwononosy renifer zgłasza gotowość do wykonania słodkiego zadania.


Mikołajkowa masa wolno, ale bardzo dźwięcznie przemieszcza się przez miasto. Po raz pierwszy widziałam tyle pozytywnych reakcji ze strony kierowców i przechodniów, i to nie tylko tych obdarowanych. Przyznam, że przekazywanie słodkości pieszym nie jest łatwe. Należy: zatrzymać rower, wyjąć cukierki z kieszeni - podać, złożyć życzenia i ruszyć dalej. No cóż, byłam ostatnim Mikołajem w peletonie, ale uśmiech obdarowanych - bezcenny.


Niektórzy Mikołajowie posiadali własne podręczne choinki - w pełni wyposażone. Niestety podstawa drzewka niknęła w czeluściach sakwy - nie wiem więc czy prezenty były częścią zestawu.     


Mikołaje w ruchu tworzyli jakieś dziwne zawirowania czasoprzestrzenne, jak inaczej wytłumaczyć to że żadne ze zdjęć nie wyszło ostre :)


Jako że masa wyjątkowa, to i zakończenie wyjątkowe. W związku z planami szczecińskiego magistratu dotyczącymi przebudowy placu Armii Krajowej, który z wyasfaltowanego parkingu ma stać się ... wyasfaltowanym parkingiem, uznaliśmy za słuszne zaprotestować przeciwko takiemu rozwiązaniu.  


Końcowego przemówienia słuchamy już nieco zmarznięci - każe z nas już myśli o jakimś gorącym płynie.


Pędząc pod przenikliwy wiatr docieramy do zacisznej - i zaparowanej - przystani ...


... gdzie czeka na nas czekoladowo - piernikowo - kawowa uczta.


Mimo rozgrzewających napojów, słodkich pierników i przemiłego towarzystwa na zewnątrz jest tak samo wietrznie i zimno. Do domu daleko, renifery zmęczone czas wracać. 


Drogę wskazują nam rozświetlone fontanny ...


... i platany.


niedziela, 1 grudnia 2013

Najbardziej mokra masa krytyczna i rozgrzewający pokaz zdjęć

Listopadowa masa krytyczna była najbardziej ekstremalną w jakiej udało mi się brać udział. Zaczęło się niewinnie - drobna mżawka nie jest przecież w stanie odstraszyć prawdziwych rowerzystów od udziału w masie i wsparcia potrzebujących. Tym razem oprócz plastikowych nakrętek dla Adriana, zbieraliśmy produkty dla wybranej rodziny w ramach Szlachetnej Paczki.


Na placu Lotników zebrało się ok. 40 nieustraszonych rowerzystów.


Punkt zbiórki Szlachetnej Paczki tworzonej przez rowerzystów cieszył się sporym powodzeniem.


Dary dla potrzebujących i nakrętki dla Adriana koordynowała jak zawsze uśmiechnięta Joanna, która tym razem wystąpiła także w roli organizatora wieczornego pokazu slajdów. 


Zanim jednak dojedziemy na pokaz, czeka nas próba wody czyli przejazd przez mokre miasto. Rowery obowiązkowo oświetlone zgodnie z masowym hasłem "Świeć przykładem".


Odprawa bojowa.


Ostatnie wskazówki taktyczne i kontrola oświetlenia.


W końcu ruszamy, jest mokro, mżawka zacina z listopadowym uporem. Jezdnie są śliskie, musimy bardzo uważać szczególnie na torowiskach, których nierówności giną w kałużach. Tworzymy zwarty i zdyscyplinowany peleton. Mam wrażenie, że tym razem grupa składała się z osób mających doświadczenie w jeździe miejskimi ulicami. W przeciwieństwie do kierowców, którzy poganiali nas i usiłowali przerwać peleton.


Deszcz pada coraz mocniej, wzmaga się wiatr, jesteśmy zupełnie mokrzy i wzbudzamy coraz większe zainteresowanie wśród pieszych i kierowców. Jeden z prowadzących był tak zaskoczony widokiem rowerów w deszczu, że zahamował na zderzaku stojącego przed nim samochodu.


W połowie trasy rozpętała się regularna ulewa. Wspólnie przemoczeni i zziębnięci dojeżdżamy do mety masy i ruszamy do domu przebrać się w cokolwiek suchego i zdążyć do Starej Komendy na pokaz slajdów z Rajdu przez Polskę dla polskich hospicjów prowadzonego przez naszą Ewę.


Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Oficjalne wprowadzenie do pokazu w wykonaniu Joanny przybliżyło nie zorientowanym działalność Fundacji Babci Aliny i jej wkład w pomoc polskim hospicjom. 


Ewa jako jedyna szczecinianka pokonała wyczerpującą trasę rajdu i mogła nam dzisiaj opowiedzieć o trudnościach i wyzwaniach jakie niosło ze sobą uczestnictwo. Ważniejsze jednak od bólu mięśni i obtarć piątego punktu podparcia były wizyty w hospicjach leżących na trasie rajdu. Poruszające spotkania z prowadzącymi i pensjonariuszami, przekazywanie darów potrzebującym nawet najbardziej podstawowego wyposażenia czy po prostu środków opatrunkowych były istotą rajdu. To właśnie sens rajdu przedstawiła nam Ewa podczas wieczornego pokazu. Jazda rowerem, która sprawia tyle radości może służyć także potrzebującym


Ogromnym sukcesem Ewy jest zaproszenie organizatorów rajdu do Szczecina i zmiana trasy, która do tej pory biegła raczej wschodnią częścią naszego kraju. Po raz pierwszy w historii rajd wystartuje ze Szczecina 14 czerwca, a meta znajdzie się w Krakowie 22 czerwca 2014 roku. Na znanym portalu społecznościowym jest utworzone wydarzenie gdzie można znaleźć wszystkie informacje. Zaproszenie jest otwarte także dla amatorów, istnieje możliwość przejechania tylko jednego etapu lub tylko fragmentu np do przerwy technicznej - zapraszam do zaglądania na stronę wydarzenia i do udziału !


W spotkaniu uczestniczyła przedstawicielka Zachodniopomorskiego Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych, które jako pierwsze zgłosiło chęć skorzystania z pomocy Fundacji babci Aliny, czym przyczyniło się do ustalenia Szczecina przyszłorocznym punktem startowym.


Już na luzie. Najprzyjemniejsza część wieczoru - czyli rozmowy w kuluarach. 


Na zakończenie dyplom naszej Ewy i kalendarz, będący kolejnym sukcesem bohaterki wieczoru. 

Ewo, dziękujemy !

niedziela, 10 listopada 2013

II Rowerowy Hubertus

Zgodnie z myśliwską tradycją także szczecińscy rowerzyści organizują pogoń za lisem. W planach mamy łowy (oczywiście bezkrwawe) na cud lisicę i poszukiwania jej śladów. Zakończenie pogoni zakończy wspólne ognisko w zaprzyjaźnionej "Zjawie".


Tajna narada strategiczna przed wyruszeniem w trasę.


Jak miło spotkać znajomych :)


Ploty, ploteczki ... Ewa przygotowuje się do pokazu slajdów po listopadowej masie krytycznej - już 29.11. Na spotkaniu będzie można poznać relację z Rajdu dla polskich hospicjów z pierwszej ręki.


Najmłodsze pokolenie jest odrobinę zniecierpliwione.


Wreszcie zaczynamy - sygnał trąbki zwołuje rozgadane towarzystwo. Na pierwszy ogień idą sprawy organizacyjne - w peletonie jadą dzieci i tandemy z osobami niewidomymi, więc nasza pogoń będzie miała tempo wycieczkowe, co bardzo mnie cieszy.  Potem parę słów o tym czego mamy szukać i co możemy zdobyć,


Peleton formuje się już na Głębokim, a poszukiwanie śladów rozpocznie się dopiero w Pilchowie. 


Już w lesie wszyscy pilnie wypatrują złotej kity lisicy. Każdy ma szanse bo lisie kity nie zawsze znajdują osoby z czoła peletonu. 


Są pierwsze łupy - najmłodsi mają najwięcej szczęścia i zawsze mogą liczyć na pomoc reszty uczestników.


Poszukiwania są zawzięte, zwłaszcza że w pobliżu ukryła się lisica.


Nie trwało to długo i jeden z wytrwalszych łowczych wytropił zwierzynę. Lisica i król polowania - czyli już po emocjach. 


Joanna w ognistej peruce wyglądała pięknie.


Tajemniczy panowie obserwują resztę towarzystwa z ukrycia.


Zziębniętych rowerzystów w Zjawie wita gorąca herbata i ciekawskie koty. 


Część oficjalna czyli ogłoszenie zwycięzcy i przekazanie (przechodniego) pucharu. 


Nagroda specjalna dla Siwobrodego.


I najważniejsze - nagrody za złote lisie kity - drobiazgi i góra cukierków. 


I rozgrzewające zakończenie - wspólne ognisko i pieczenie kiełbasek, czyli okazja do rozmów i żartów. 


Kiełbaski zjedzone, ognisko dogasa, pora wracać. 

niedziela, 20 października 2013

Śladami teatru lalek


Jednym z lepszych sposobów spędzenia weekendu w mieście jest udział w grze miejskiej.  Tym razem grę z teatrem w tle zorganizowała Pleciuga. Pogoda dopisała - było trochę słońca, żadnego deszczu i zaskakująco ciepło.



Mieliśmy obawy czy podołamy - niepotrzebnie - zadania były skrojone na miarę dzieci (i rodziców).  


Wszyscy mieli pełne ręce roboty. 


Uszyliśmy maskotkę naszej drużyny - oko dla Gildii Czujne Oko.


Latorośl zaprojektowała nowe logo Pleciugi.

  
Na szczecińskich elewacjach szukaliśmy bohaterów bajek.


Była też lekcja czytania poezji.


Wyruszyliśmy na poszukiwania dawnej siedziby teatru lalek i podjęliśmy próbę dziennikarską.


Na placu Orła Białego na fontannie szukaliśmy zwierząt - pod okiem najlepszego szczecińskiego przewodnika - Przemka Głowy. To zadanie - wraz z próbą zaśpiewania największej ilości piosenek z wodą w tle - było najtrudniejsze.


A na zakończenie "Jesteś u Pani" - fantastyczne miejsce z mnóstwem ciekawych ubrań i artystyczną atmosferą. Smaczek ostatniego zadania - pociecha, której nie można oderwać od książek wylosowała stworzenie kreacji dla licealistki - pożeraczki książek.

W ciągu trzech godzin poznaliśmy tajemnice szczecińskich elewacji, szukaliśmy dawnych siedzib teatru lalek i odkryliśmy źródło pochodzenia fontanny orła - a wszystko to dzięki Pleciudze obchodzącej w tym roku swoje 60-lecie i wspaniałemu pomysłowi jakim jest gra miejska