niedziela, 13 listopada 2016

czekając na zimę


Listopadowi goście - kawki i gawrony desperacko walczą z orzechem. Wśród ogródków Pogodna zimowych zapasów wystarczy dla każdego.


Mieszkając w mieście - lesie jedziesz do innej dzielnicy przez prawdziwą łąkę. 


Listopadowe przymrozki - czy to już forpoczta zimy? 


Wtem!
Wśród listowia buszuje kolejny amator zimowych przysmaków.


Wyruszamy na wzgórza warszewskie, może tam również uda się podejrzeć mieszkańców miasta, którzy mimo zmian ich środowiska wytrwale żyją u naszego boku. 


Niestety tym razem człowiek zdominował i naszą przejażdżkę. Jednak las i słońce są dla nas łaskawe.


Nieoczywiste kolory późnej jesieni.


Wracamy do cywilizacji. 
Dobrze, że nasze miejsce nurza się wśród drzew i ogrodów. Niewypielęgnowanych, pełnych liści, ptaków, owadów i ... życia.

niedziela, 6 listopada 2016

rowerowy Hubertus czyli bezkrwawe łowy


Nawoływania na coroczne polowanie na lisa miało w tym roku wyjątkowy zasięg - na odzew odpowiedziało ponad stu rowerzystów.


Pogoda przyzwoita jak na początek listopada pozwala podziwiać piękno jesieni w pełnej krasie.



Leśne ścieżki kryją pod warstwą niewiarygodnie kolorowych liści mnóstwo niespodzianek ...


... jest wśród nich i błoto ...


... i piach.


Czas jednak rozpocząć poszukiwania lisa, a raczej jego śladów. W lesie poszukujemy pomarańczowych wstążeczek, co wśród kolorów jesieni nie jest łatwe.


Liście wiszą i spadają.


Niestety żadnej wstążeczki nie znalazłam, może dlatego, że bardziej interesowało mnie to co dzieje się pod nogami.


Część uczestników była równie mało zainteresowana poszukiwaniem trofeów, za to bardzo rozmowami - co jest z resztą fantastyczną cechą wszelkich wspólnych wycieczek.


Zbliżamy się do miejsca ukrywania się lisicy.


Wykarczowana polana sama w sobie robi przygnębiające wrażenie, a samotny jeździec na skraju potęguje to wrażenie.


Wkrótce jest zwycięzca i przyłapana lisica wraz z dziecięcym królem polowania, który znalazł specjalną wstążkę.


Peleton zbliża się do mety w Tanowie czyli dawnej gospody Lawendowej a dziś Pizzerii Izby.  


Pod ogrzewanym namiotem czekają na nas piękne jabłka ale i pachnące placki ziemniaczane. Jeżeli na co dzień są takie jak były dzisiaj, to są jedne z lepszych w okolicy.


Na szczęśliwych znalazców czekają nagrody, szczególnie na najmłodszych - i za to jestem szczególnie wdzięczna organizatorom, czyli Szczecinowi na rowerach, takie docenienie dziecięcego wysiłku to najlepsza inwestycja w przyszłego rowerzystę.


A największa satysfakcja to zmęczona, ubłocona i szczęśliwa rodzina.


I to już koniec rowerowego polowania.
Serdecznie dziękuję Szczecinowi na rowerach za to, że po długim czasie wsiadłam na rower, podziwiałam piękną jesień, pogadałam ze znajomymi i wróciłam do domu z szerokim uśmiechem.

Do zobaczenia na ścieżce, jezdni i szlaku.