niedziela, 26 czerwca 2016

Upalny piknik literacki


W upalny czerwcowy weekend wybieramy się na szczecińskie książkowe święto związane z literacką nagrodą Gryfia.  
Pod platanami w cieniu - gdzie panuje tylko odrobinę mniejszy upał - na kocach rozłożyły się książki i zakładki ze szczecińskiej biblioteki miejskiej i księgarni FiKa. Można było poczęstować się książka, poczytać i porozmawiać o ulubionych lekturach. 
Przed nami namiot skarbów czyli stoiska wydawnictw. Mimo upału nie do opisania spędziliśmy tam ponad godzinę. 
W tym czasie udało nam się porozmawiać o mało znanej współczesnej literaturze greckiej i czeskiej, poznać wydawnictwo Claroscuro - z niesamowitą serią "miasta noir" i literaturą podejmującą aktualne problemy migracji, zanurzyć się w wakacyjnej sensacji i porozmawiać o tajemniczej Elenie Ferrante, podziwiać wspaniale wydane książki dla młodzieży od albumowego Harrego Pottera do przepięknie wydanej historii ... majtek, obejrzeć ostatnie dostępne wydania Czterofajkowców ...
Oprócz przyjemności rozmów o książkach, ogromną radością napełnia mnie widok mojej latorośl buszującej wśród literatury i świadomie wybierającej najlepsze kąski.
Wykończeni temperaturą, zanim potem, z lekkim portfelem - ale jakże satysfakcjonującą zawartością torby opuszczamy Jasne Błonia.

Miasto chłodzi mieszkańców kurtynami wodnymi a ulice polewaczkami. Asfalt jest tak miękki ze odciskamy na nim rowerowe bieżniki. 
Nadchodzi burza. Czas sprzyjający konsumpcji dzisiejszych zakupów. 
Nasze dzisiejsze łupy.

niedziela, 19 czerwca 2016

nie wyjeżdżając z miasta (prawie)


Połowa czerwca a lipy już odurzają swoim zapachem. Szczecin może poszczycić się przepięknymi alejami lipowymi, które oprócz zapachu, oferują ludziom cień, a zapylaczom słodki posiłek. 


Ulica Niemierzyńska po remoncie.
Jakoś tak chyba w związku ze zbliżającymi się wakacjami ciągnie nas nad wodę, a że poszukujemy tej płynącej, zmierzamy z dzielnicy Zachód w kierunku dzielnicy Północ. Swoją drogą szkoda starych nazw polskich i jeszcze niemieckich, które dzieliły miasto na niewielkie obszary, a pozwalały na identyfikację mieszkańcom. Niegdysiejsze Pogodno zawierało w sobie miedzy innymi przedwojenny Schonau, Ackermannshoche i Braunsfelde w którym mieszkam. 


Jedziemy więc miastem, jego - całe szczęście - zapomnianymi fragmentami, popadłe w niepamięć enklawy ogródków działkowych przecież to również zielone płuca Szczecina. Oby nie padły łupem drapieżnego kapitalizmu lub urzędniczej niemocy.


Ulica Franciszka Ksawerego Druckiego-Lubeckiego. 
Dlaczego tak szeroka - i obsadzona szpalerem lip - aleja jest ślepa? Jej przedłużenie stanowiłoby świetny element trasy z północ - zachód. 



Ulica Ludowa.
Tu jedna z niewielu w Szczecinie linii tramwajowych prowadzonych po stromych ulicach prowadzących w kierunku Odry. Po wypadku do jakiego doszło w 1967 roku, najbardziej pochyłe i kręte torowisko prowadzone nieistniejącą już ul. Wyszaka zostało zlikwidowane - więc takie widoki jak ten należą dziś do rzadkości.


Ul. Most Brdowski.


Nowiutki most Brdowski, otwarty dla szarego człowieka.


Największa suwnica w Europie pracuje niestrudzenie, montaż elementów elektrowni wiatrowych robi wrażenie.


Poszerzony tor Odry na przeciw pochylni dawnej stoczni Vulcan to pozostałość problemów z wodowaniem czterofajkowców, które nie mieściły się w nurcie rzeki. To jedna ze szczecińskich zapomnianych historii - zainteresowanych odsyłam do Sekretów Szczecina 2 Romana Czejarka.


Gąszcz.


Ul. Lipowa.
Teraz już na północ- wzdłuż torów, które mam nadzieję wrócą we władanie przewozów osobowych. 





Zapomniane.


Wspinamy się pod górę w kierunku skolwińskiego kościoła.


Rzut oka na domy pamiętające wiejski rodowód Skolwina.


To gdzie my właściwie jesteśmy? Oprócz tego, że w mieście. 


Miejskie drogi bywają wyzwaniem dla rowerzystów.


Widok na prawy brzeg rekompensuje stromy skolwiński podjazd.


Przeżuwacze delektują się nieużytkiem, bezwietrznym popołudniem i słodką nieświadomością granic administracyjnych .


Takie zwykłe bajoro tuż za Przęsocinem. Proszę jednak wyobrazić sobie żabi chór we wszystkich gamach i zapach kwitnącej łąki.


Kierunek zachód.
Przed nami trochę błota i z górki do domu.


sobota, 4 czerwca 2016

7. Święto Cykliczne Szczecin


Święto Cykliczne już po raz siódmy. 
Rowerowe święto i tłum  jednośladów. Wesoły peleton, który nie wszystkim będzie w smak.


Spotkania i rowerowe opowieści. Polecam niesamowicie pozytywną grupę Niewidomi na tandemach - tam można się przekonać, że nie ma rzeczy niemożliwych a siła pozytywnej energii pozwala przenosić góry.


Ponadczasowa elegancja.


Jedną - z trzeba przyznać niewielu - atrakcji jest stoisko Kooperatywy Łaźnia gdzie można zaopatrzyć się w cykliczne koszulki ...


... rowerowe kubki i niebanalne torby.


Gadka szmatka.


Grunt to dobra organizacja przejazdu, nie można polegać na byle kim.


Jeszcze nie wyjechaliśmy ...


... a tu już sielanka na trawie.


Niektórzy wolą zachować anonimowość.


Oficjalne powitanie uczestników przez marszałka województwa, również zapalonego rowerzystę.


Jak co roku największymi gwiazdami przejazdu są rowery - 


- niektóre dosłownie świecą własnym blaskiem. 


W tym roku frekwencja najmłodszych rowerzystów była imponująca.


Choć tegoroczna trasa nie obfituje we wzniesienia, jednak w Szczecinie trudno nie trafić na choćby niewielką górkę.


Zakręt wśród zieleni.


Chwilowy postój. Za nami tłum.


Przed nami tłum.


Szczecińskie mieszczuchy dają radę. 


Mała rowerzystka wybrała bardziej komfortowy środek lokomocji i ... przesiadła się do przyczepki :)


Ku zdziwieniu młodego pokolenia taki rower bez przerzutek i z takimi cienkimi oponami również jedzie.


 Colleoni z wysokości swojego postumentu obserwuje niecodzienne zjawisko.


Chwila, chwila co tam na fb ?


Rowery i rowery ...


... aż tu nagle ... katarynka.


Rower to frajda dla każdego.


Ponadczasowe składaki.



Nie ukrywam, że miejski styl to jest to.


W wersji mniej ...


... lub bardziej romantycznej,


prosto na piknik,


lub jaskrawo sportowo.


Trochę lansu nie zaszkodzi.


Peleton wraca.


Niespożyte siły dzieci i zabawy rodem z prawdziwego podwórka. Dzięki Otwarte-Podarte.


I to już koniec. Kolejna szprychówka do kolekcji.
Do zobaczenia za rok.