W tym roku roku Wielkanoc i Prima Aprilis wypadły w samym środku zimy.
Ponieważ mamy już zdecydowanie dość gnuśnienia w domu - o jajkach, żurkach, białych kiełbasach i mazurkach nie wspomnę - popołudniową porą wybieramy się na poszukiwanie wiosny.
W ciągu dnia na przemian słońce i śnieżyca, nam aura sprzyja i wygląda na to, że popołudnie będzie należało do słońca.
Jednak pomimo dodatniej temperatury zima nie odpuszcza - miejscami rowery i my brniemy w śniegu, tylko żeby po chwili ślizgać się po błocie.
Ławka przy alei na cmentarzu słucha śpiewu ptaków i daremnie wygląda wiosny.
Nad jeziorkiem Słonecznym śniegu trochę mniej, słońca więcej, ale lód nie odpuszcza.
Jedziemy pod wiatr w kierunku Mierzyna. Pojedyncze pąki zatrzymały się w oczekiwaniu na zmianę temperatury.
Koniec ścieżki, ale nie koniec zimy. Wspinamy się pod górę po bruku wśród ogródków działkowych - wiosny ani śladu.
Drewniany bocian na daremno wypatruje przylotu swoich oryginałów. Okazuje się, że nie tylko Warszewo ma swojego bociana - Mierzyn nie jest gorszy :)
W końcu jesteśmy na szczycie morenowego wzgórza ponad Bezrzeczem. Wieża pochodzącego z XV w. i przebudowanego w XIX w. niewielkiego kościoła góruje nad miejscowością podzieloną granicą administracyjną Szczecina. Dookoła smętnie i pusto, najwyraźniej niewiele osób ma ochotę na wyjście z domu w zimny świąteczny poniedziałek. Przyjemnie rozgrzani po długim podjeździe zjeżdzamy (i marzniemy) w kierunku Wołczkowa. Postanawiam, że moim najbliższym rowerowym zakupem będzie czapka kominiarka - kości policzkowe bolą mnie okrutnie.
Za Wołczkowem nad poligonem i pobliskimi polami niebo w zdecydowanie zimowych kolorach.
Z resztą nie tylko niebo - na polach sceneria jak z rosyjskiej tundry, albo innego równie przyjemnego miejsca.
Licznik pokazuje temperaturę ujemną, powietrza nie odczuwalną. Po chwili bezruchu kostnieją ręce, a mięśnie stygną i w bardzo nieprzyjemny sposób dają znać o sobie. Z poszukiwań wiosny nic nie wyszło, co jednak pozytywne zgodnie z licznikiem spaliłam 300 kalorii - jeden kawałek mazurka ...
Na zakończenie prawdziwie zimowy pejzaż z zamarzniętym jeziorem Głębokie.
Zdjęcie zrobione pierwszego kwietnia i niestety nie jest to żart.
rzeczywiście pogoda nas nie rozpieszcza :/ ale widzę, że zapał dopisuje i mimo niesprzyjającej aury jazda na rowerze daje radę ;) ostatnio czytałam artykuł o ciekawych miejscach na wycieczkę rowerową po szczecinie http://www.eioba.pl/a/47oa/rowerem-na-zapoznanie-okolicy a tu na blogu też wiele przyjemnych miejsc :) szkoda, że zima nie odpuszcza, bo pewnie dużo ładniej prezentowałyby się w barwach wiosny :)
OdpowiedzUsuńA bociany już są! O! http://www.warszewo.pl/bociany
OdpowiedzUsuńTo mój, parafialny bocian :)
Brawo dla dzielnych rowerzystów. Ja oczekuję wiosny leżąc na kanapie a rowery czekają na rozpoczęcie sezonu na balkonie :-)
OdpowiedzUsuń