Raz w tygodniu pogromca krawężników i studzienek ulicznych przechodzi przemianę ...
... i zamienia się w wędrowca głodnego bezdroży, zapachu lasu i zagubionych szlaków.
Jadąc na północ intensywnie uczęszczaną drogą rowerową jeszcze w granicach miasta spotykamy takie oto jakże ekologiczne oznaczenie odrobinę wypaczonej studzienki.
Bociany wracają na stare śmieci i jak w dawnej wieczorynce za sąsiadów w ogromnym gnieździe mają wszędobylskie wróble.
Za Tanowem i długą monotonną prostą pierwszy popas i spotkanie z historią. Tragiczną i bardzo smutną. Drewniany krzyż i tabliczka upamiętniająca miejsce śmierci i pochówku niemieckiego leśniczego. Mieszkający wraz z rodziną po wojnie w pobliskiej - dziś już nieistniejącej leśniczówce, został zamordowany tuż obok swojego domu. Przyczyną miał być rabunek drewna przez mieszkańców pobliskiego Tanowa - czy to prawda, czy jedynie pogłoski tego nie wiem.
Ruszamy dalej na północ i docieramy do Szlaku Puszczy Wkrzańskiej, co prawda tu oznaczonego jako konny, ale w końcu rumak to rumak.
Miały być Brzózki, póki co jest brzozowy zagajnik i cieplutkie kwietniowe słońce.
A wśród szarych zeszłorocznych liści takie szaleńczo zielone migoczące cudo - zieleńczyk ostrężyniec.
Koniec szlaku. Na lewo kruszywo na prawo przecinka.
Sytuację ratowały oznaczenia kwartałów/oddziałów leśnych i dobra mapa.
Odrobinkę już zmachani dojeżdżamy do krańca lądu. A tu niespodzianka - brama przepiękna, zamknięta, za bramą pałac w remoncie i przebudowie. Trzebieradz odzyskuje dawny blask - pozostaje mieć nadzieję, że będzie dostępny dla zwykłego rowerzysty.
Tuż za placem budowy, za bukowym zagajnikiem i aleją kasztanowców ... jest kawalątek plaży
Niestety zabrakło nam cierpliwości na poszukiwania więc wracamy w leśne zacisze.
Jednak pierwsza wiosenna wycieczka powyżej 30 km to nie był dobry pomysł ... niby spacerek, ale tu coś boli tam obcierać zaczyna ...
Z zazdrością obserwujemy rusałkę żałobnika wygrzewającą się na piaszczystych leśnych dróżkach.
Ostatni postój na rozstajach w Drogoradzu, na ławeczce pod przydrożnym krzyżem i dębem zaopatrzonym w piorunochron.
Pora na powrót i ostatnie dzisiaj spotkanie z historią. Na skraju wsi znajduje się cmentarz, a właściwie to co po nim zostało. Informacja o wpisaniu go do ewidencji konserwatorskiej nie przynosi chluby służbom ochrony zabytków.
Tak niestety wygląda cmentarz ewangelicki i nie tylko ten na dawnych ziemiach odzyskanych.
Takie to kawałki historii leżą ukryte w podszczecińskich lasach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz