Tradycyjnie wybieramy się na rowerowego Odjazdowego Bibliotekarza. Jest to jednocześnie kolejna rocznica powstania mojego bloga. Czy trzy lata dla bloga to dużo czy mało ?
Przez ten czas zmieniły się rowery, pociecha urosła a cykloza zatacza coraz większe kręgi.
W tym roku pogoda nas nie rozpieszcza. Deszcz udaje, że przestaje padać by za chwilę zmienić się w ulewę.
Mimo tego na placu Lotników zebrało się ok. 30 najwytrwalszych książko i rowerofili. Szprychówki i zestawy startowe rozdane Odjazdowy Bibliotekarz 2014 rozpoczęty.
Po krótkim wstępie i przedstawieniu partnerów i sponsorów. Odbył się pierwszy konkurs z nagrodami ufundowanymi przez klubokawiarnię FiKa.
Pomarańczowy (częściowo ukryty pod kurtkami przeciwdeszczowymi) peleton rusza w skróconą miejską trasę.
Na Jasnych Błoniach przez chwilę zrobiło się pomarańczowo.
Jak co roku Bibliotekarz stawia przed nami nowe wyzwania - tym razem było to wygłoszenie własnego rymowanego utworu przed zgromadzonymi.
Może także ten konkurs zainspiruje kogoś do pisania ?
Niestety ciągle pada.
A właściwie to leje. Planowane ognisko odpłynęło w siną dal, a my przemoczeni i już odrobinę zziębnięci jedziemy odwiedzić klubokawiarnię FiKę.
Gdzie oprócz strefy wolnej książki czeka pyszna kawa i domowe ciacho.
Mniej lub bardziej przemoknięci bawiliśmy się wspaniale. Na pierwszy ogień poszły kalambury, potem przyszła kolej na historię ułożoną z dwunastu tytułów książek ... bohaterem naszej historii był Lesio popijający dżin ...
Powrót na zewnątrz nie jest przyjemny. Deszcz przestaje padać ale nadal jest wilgotno i chłodno.
Kończymy tegoroczną przygodę z Odjazdowym Bibliotekarzem - jestem mu ogromnie wdzięczna za inspirację, a organizatorom za wytrwałość i pomysłowość.
Do zobaczenia za rok!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz