niedziela, 22 września 2013

Bezkrwawe łowy


Sobotni poranek. Easy rider wyrusza w trasę. 
Dzisiejszy plan obejmuje polowanie, grzybobranie i posiłek regeneracyjny w Zjawie.


Najkrótszą drogą zmierzamy do szczecińskich miejskich lasów. Jadąc aleją biegnącą wzdłuż Syrenich Stawów można spotkać sarny i dziki, a jak ktoś ma więcej szczęścia ode mnie może nawet ustrzelić takiego zwierza.


Dzień jest słoneczny i ciepły, aż przyjemnie popatrzeć i poczuć ostatnie letnie promienie słońca.


Na alejce pusto. My i plamy słońca.


Staw przy leśniczówce Białej. 
Na pobliskich polanach inwazja - odbywa się jakiś festyn. Takiej ilości ludzi i samochodów ( a może samochodów i ludzi ) dawno tu nie widziałam. Zmykamy czym prędzej.


Głębokie. Szczecińska dzielnica letniskowa.


Jadąc do końca ulicą Jaworową wjeżdżamy do lasu i kierujemy się w kierunku Bartoszewa.


Łowy czas zacząć. Pierwsza znalazła się żaba leśna, nie była jednak łatwym celem - to odskakiwała nieoczekiwanie to zamierała w ściółce. Obiektyw gubił cel i ostrość wśród suchych liści - w końcu jednak odniosłam zwycięstwo i trofeum powyżej. 


Żuki leśne były łatwiejszym i pełnym wdzięku obiektem polowania.


Chrząszcze, płazy a gdzie grzyby ? Są owszem purchawki i muchomory sromotnikowe, tak często mylone z czubajką kanią. My jako niewtajemniczeni nie zbieramy grzybów blaszkowych, muchomor pozostaje więc uwieczniony na fotografii. 


Przepiękny muchomor czerwony. Jak stwierdziła latorośl - wygląda jak pomidor a taki trujący. 


Jadalny czy niejadalny ?


Żaba po raz drugi tym razem w wersji wspinaczkowej szaro-brunatnej.


W końcu są. Podgrzybkowe rodzeństwo ukryte wśród mchu. Niestety samotne, wygląda na to że rodzina podgrzybków dopiero szykuje się do wyjścia ponad ściółkę. 


Podgrzybki miały takiego oto strażnika. Młody zaskroniec obserwował nas z ciekawością równą naszej.


Pani zaskrońcowa ukryta w trawie była mniej ufna i z głośnym sykiem oznajmiała swoje niezadowolenie.
Trochę zmęczeni jedziemy w kierunku Sławoszewa, co okazało się niełatwe. Po chwili paniki udało się trafić na właściwą drogę i do celu.


W przyjaznej rowerzystom zjawie zamawiamy zasłużony (i przepyszny, jak zawsze domowej roboty) posiłek regeneracyjny.


Jako że Zjawa jest przystanią dla rowerzystów przy naszym stoliku zebrała się grupka zaprzyjaźnionych i przesympatycznych miłośników dwóch kółek. Tu chciałabym ukrywających się pozdrowić, a czytelników zaprosić do obejrzenia galerii Joanny i poczytania bloga Siwobrodego.


Wszystkim łasuchom polecam sezonową zjawiskową zupę dyniową, a że uczta dla ciała to nie wszystko warto przyjrzeć się i uważnie przeczytać zjawiskowe menu.


Pogoda zaczyna nas skłaniać do powrotu. Wracamy także leśnym duktem - skrótem Sławoszewo najbardziej piaszczyste skrzyżowanie na leśnej drodze Głębokie - Bartoszewo.


A tak oto prezentowały się nasze pachnące zbiory. 
Niezbyt imponująco, ale nie do końca też o te zbiory chodziło :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz