poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Żółto i zielono

Przeczytałam w pewnym szacownym tygodniku o światowym trendzie pod nazwą mikro wycieczki. Okazuje się, że wpisujemy się w ten światowy trend, a może nawet jesteśmy jego prekursorami? Niezależnie jednak od wielkiego świata, dla własnej przyjemności i dla mikroprzygody wsiadamy na rowery i ruszamy na zachód. 

Majówka mimo obaw zapowiada się przepięknie. Czekam kiedy miasto opustoszeje i wyciszy się, póki co trwa szał zakupów i przygotowań, czas na ewakuację. 


Trasa niby znana, wśród przygranicznych pól i wsi, dzisiaj jednak chcemy prawdziwych bezdroży. 


Wiosna szaleje w letniej odsłonie, ptaki i żaby okupują polne jeziorka - pamiątkę po ostatnim półroczu


Miasto przypomina o swoim istnieniu prezentując kolejne panoramy


W końcu jest. Droga bezdroże, której szukaliśmy. Jest na mapie, wskazuje skrót, w rzeczywistości cudownie malownicza i błotnista - czego chcieć więcej? 


Towarzyszy nam majestatyczny żuraw ..


... i widok, którego nie chcemy oglądać. 
Niestety za chwilę droga kończy się zaoranym polem, jej dawny ślad widać jedynie w zarośniętej miedzy. 


Nie zrażeni wybieramy kolejną polną drogę, a w tle majaczy tajemnica

 

Po raz kolejny mapa nas oszukuje i wyprowadza na manowce. Mamy już odrobinę dość, posiłkujemy się więc mapą Google, która bezlitośnie wyprowadza nas na przetarte szlaki. 


Przyjemność jazdy i wiatr we włosach - po to również wsiadam na rower. 


Satysfakcja z pokonanego wzniesienia i znowu miasto. 


Przeszłość przy granicy ma piękne i zaniedbane oblicze. Ale to nasza mała ojczyzna. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz