W końcu jest. Zima. Pora roku najtrudniejsza dla wszystkich użytkowników ruchu drogowego - kierowców, rowerzystów i pieszych.
Pierwszy śnieg skłania wszystkich do wytężonej uwagi, a co poniektórych i równowagi.
Poprzedniego dnia padał marznący deszcz, więc pod warstwą białego puchu kryje się zdradliwy lód. Dzisiaj pozostaje więc najbezpieczniejsza opcja - chodnik - z ewentualnym fiknięciem na pieszego.
Jasne Błonia o świcie. Dekoracje świąteczne w końcu znalazły się w odpowiedniej scenerii. Nie byłam pierwsza ze swoim jednośladem, jeszcze kilka osób wybrało najlepszy środek lokomocji zostawiając trop na białej połaci.
Jest przyjemnie cicho - jak zawsze kiedy pada śnieg.
Po południu powrót do domu już nie tak urokliwy. Śnieg przestał padać i biało jest tylko tam gdzie było zielono. A gdzie nie było zielono jest brudno.
Po porannych opadach drogi są odśnieżone, chodniki w miarę, tylko ścieżki rowerowe zaginęły pod odgarniętym z ulicy śniegiem.
Do wyboru jeszcze inna ścieżka - 10 cm śniegu, ale przynajmniej bez błota.
Zadziwiające, dlaczego to wspaniałe urządzenie zwane rowerem jeszcze działa. Muszę przyznać, że tylna przerzutka odmówiła posłuszeństwa, ale przednia działała bez zarzutu. Co najbardziej mnie dziwiło to działające hamulce. Tylko klamki trochę ciężko chodziły.
Na cóż błotnik gdy jedziesz wśród zasp.
Śnieg wytrzymał cały tydzień, co na warunki szczecińskie jest rekordem. Rekordowe nastały też temperatury, co oczywiście nie odstraszyło nas od króciutkiej przejażdżki.
Ścieżka przy jeziorku Słonecznym rozjeżdżona i oblodzona. Przynajmniej jest równouprawnienie - piesi mają taki sam dyskomfort i też nie wiedzą gdzie jest chodnik.
W południe było dość ciepło. Niestety nie dla licznika, który nie dożył końca przejażdżki.
Po pokonaniu oporu zamarzniętej blokady bezlitośnie zostawiamy nasze rowery (nie chcę myśleć o siodełku) i idziemy się ogrzać.
Przypięcie roweru to jedno, ale zostawienie zwierzaka pod sklepem na 10 stopniowym mrozie powinno być karalne. Właściciel powinien posiedzieć chociaż godzinę z gołymi stopami, przywiązany do metalowej rury na krótkiej smyczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz