Babskie święto już po raz drugi świętujemy na rowerach. W tym roku aura jest zdecydowania łaskawsza i co ważniejsze nie ma zapowiedzi nadciągających śnieżyc. Wspomnienie z zeszłorocznego rajdu: II RDK
Upływ czasu najbardziej widać po najmłodszym pokoleniu ;)
Pędzimy na zbiórkę.
Organizatorka Joanna ze szczecińskiego sklepu MadBike przekazuje garść porad i ogłoszeń. Chciałabym tu serdecznie podziękować za trud organizacji przedsięwzięcia, pozyskanie sponsorów, ogarnięcie loterii i nagród i ogromny wkład w propagowanie jazdy rowerem wśród pań w każdym wieku.
Pobieramy pamiątkowe szprychówki i dopiero rzut oka na plac Lotników pokazuje ile przemiłych rowerzystek ze Szczecina, Polic a nawet Świnoujścia zebrało się by uczcić swoje święto.
Już na etapie zbiórki okazało się że jest nas ponad setka - a dokładnie 115 pań, dziewczyn i dziewczynek gotowych na niedzielny rajd. Ozdabiamy szprychy oznaką uczestnictwa w imprezie i ruszamy.
Przejeżdżamy parę kilometrów i już pierwszy postój - wspólne pamiątkowe zdjęcie. Pamiątkowe także ze względu na niebiesko-żółtą flagę w tle, mam nadzieję że za rok nie będzie tam potrzebna, a Ukraina będzie niepodzielonym i niepodległym państwem.
W rowerowym dniu kobiet jechały także tandemy z osobami niewidomymi - oczywiście z damska załogą na pokładzie.
W muzeum czekają na nas motoryzacyjne wspomnienia - z okresu powojennego ...
... i przedwojennego: dumny gryf symbol szczecińskiego Stoewera.
Najmłodsze pokolenie zdecydowanie preferowało elektroniczne gadżety i interaktywne zabawki.
Rowery spokojnie wygrzewają się na słońcu i czekają na powrót właścicielek. Po półgodzinnym zwiedzaniu i uzupełnieniu kalorii ruszamy w drogę.
Najtrudniejszym etapem przejazdu była ul. Arkońska. Skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną podzieliło peleton na trzy grupy, a przejazdy przez ulicę wymagały zatrzymania ruchu - nieocenioną pomocą okazali się panowie, którzy oprócz pomocy technicznej zabezpieczali przejazdy peletonu. W oczekiwaniu na ostatnią grupę udało nam się skutecznie zablokować ścieżki Lasku Arkońskiego.
Do zjawiskowej mety w Sławoszewie docieramy bez przerw i przeszkód. Na miejscu czekała na nas jak zawsze pyszna kuchnia - tym razem również polowa, pokazy samoobrony dla kobiet i emocjonująca loteria ze wspaniałymi nagrodami.
W drogę powrotną ruszamy we trójkę - tak nam się spodobało, że nie zauważyłyśmy odjazdu pozostałych uczestniczek.
Skurczony popołudniowy peleton rusza do domu.
Widzimy się za rok o tej samej porze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz