Szczecin przeżywa kolejny finał regat i oblężenie fantastycznych i malowniczych żaglowców cumujących przy miejskich nabrzeżach. Mimo, że pogoda nie dopisała, Wały Chrobrego przeżywają prawdziwe oblężenie.
Niestety jak zawsze przy okazji świętowania, nad rzeką rozwija się mnóstwo karuzeli, budek z pajdą chleba i ogródków piwnych. Nie ma w tym oczywiście nic złego poza tym, że każda z tych rzeczy emituje niebotyczny poziom decybeli oraz duszące zapachy. Jednym słowem cyrk - jego fotoalbum tutaj.
Jedno z sympatyczniejszych miejsc na bulwarach - plaża przy OKSUPER.
Szczecinianie w ten weekend przypominają sobie, że mieszkają w mieście portowym, ale zapominają, że mieszkają w mieście stoczni i dzielnic nadrzecznych.
Zostawiamy więc za sobą żeglarskie atrakcje i ruszamy na północ.
W tarasowe, zaniedbane i niechętnie odwiedzane dzielnice: Grabowo, Golęcino, Stołczyn.
Do dziś widoczne czasy minionej świetności, kiedy nadodrzańskie dzielnice stanowiły atrakcyjne miejsce na mapie miasta, a bliskość wody była magnesem, a nie przeszkodą.
Niestety wszelkie próby przywrócenia północnych dzielnic miastu kończą się fiaskiem, jak widoczny w tle budynek olejarni, która miała stać się szkołą baletową i centrum kulturalnym. Jednak bez wsparcia władz, Fundacja Balet, która walczyła o przywrócenie świetności przepięknemu budynkowi poddała się, a budynek popada w dalszą ruinę.
Jedziemy cokolwiek nierówną, lecz bardzo malowniczą ul. Strzałowską, która w dalszym swoim biegu zmienia się w Światowida, Lipową, i Nad Odrą .
Jesteśmy wciąż w granicach miasta, a znaleźć tu można takie zakątki.
Uliczki położone po wschodniej stronie prowadzą wprost na brzeg rzeki.
Położone blisko rzeki i skomunikowane linią tramwajową dzielnice były miejscem, gdzie przedwojenni mieszkańcy miasta chętnie spędzali dni wolne i święta.
Jedną z wciąż funkcjonujących pamiątek minionej świetności jest restauracja jachtowa, której modernistyczna bryła jednoznacznie świadczy o czasie powstania.
Po zachodniej stronie uliczki zakończone ścianą zarośniętego, stromego zbocza przywodzą na myśl raczej Góry Izerskie niż miasto położone na rozległej nizinie.
Przecinamy linię kolejową prowadzącą w kierunku Polic i dziś wykorzystywaną tylko przez pociągi towarowe, i powoli rozpoczynamy wspinaczkę w kierunku Wzgórz Warszewskich.
Architektura zmieniła skalę, minęliśmy pętlę tramwajową i teraz znajdujemy się na prawdziwych przedmieściach.
Niepostrzeżenie pokonujemy spore przewyższenie i odwracając się widzimy dachy mijanych przed chwilą domów.
W nagrodę oglądamy rozległą panoramę koryta Odry ...
... i przyłapujemy uciekinierów z wielkich regat.
Wzgórza Warszewskie i Wodozbiór witają nas coraz silniejszą mżawką, korzystamy więc z różnicy wzniesień i z górki pędzimy do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz