poniedziałek, 10 czerwca 2013

IV rekordowe Święto Cykliczne

Niedzielny słoneczny poranek 09.06.2013. Moje drugie święto cykliczne - na pierwszym w 2011 roku było ok. tysiąca osób, w 2012 - ok. 2000. Ciekawe ile będzie dzisiaj.


Miejsce zbiórki - najlepsze z możliwych - Jasne Błonia. Prowiant i kocyki przygotowane na piknikowanie po przejeździe. Do celu zmierzamy przez Las Arkoński - widać wielkie rowerowe poruszenie, choć szczerze mówiąc większość rowerzystów zmierza w stronę przeciwną niż my ...


Przy scenie rozstawionej na parkingu - mnóstwo rowerzystów, głośno i rytmicznie.


Wśród tej wrzawy kawa z Cafe rower smakuje wyśmienicie - choć przy rosnącej temperaturze zaczyna brakować czegoś na ochłodę.


Pod platanami atmosfera już piknikowa.


Tymczasem z zachodu nadciągają posiłki.


Naszych trzech muszkieterów w pełnej gotowości, my wręcz przeciwnie - pokładamy się na trawie i wygrzewamy się na słoneczku.


Nadjeżdżają grupy z różnych zakątków naszego województwa, a nawet zza zachodniej granicy.


W końcu jesteśmy w komplecie i grzecznie ustawiamy się w kolejce po szprychówki.


Wreszcie jedziemy ! Z górki na pazurki przez rondo Giedroycia, ulicą Staszica w kierunku stoczni. Przed większymi skrzyżowaniami musimy czekać na zablokowanie ruchu. Miasto i tak jest puste - być może część kierowców posłuchała ostrzeżeń prasowych i zostawiła samochody na parkingach, przy tej pogodzie jednak większość Szczecinian jedzie nad morze więc wielkiej blokady miasta nie było.


Skręcamy w ulicę Sczanieckiej - przed nami największe wzniesienie ulica Wilcza.


Szczecińska górska premia w pełnej krasie. Wszyscy dali radę mimo usilnych starań pewnej pani, która za punkt honoru postawiła sobie zepchnięcie dziecka na krawężnik. 


Uff, jesteśmy na szczycie peleton rozciągnięty do granic możliwości, a raczej wytrzymałości służb porządkowych. 


Chwila przestoju na ul. Przyjaciół Żołnierza i możliwość zrobienia ciekawego zdjęcia. Przy okazji parę klaksonów i awantur ze strony kierowców, ale nie było źle. Po chwili ruszamy dalej w dół nową obwodnicą. Większość tak przyspiesza, że przy ulicy Pawła VI jesteśmy prawie na końcu peletonu. 


Całe szczęście dalej już tak pędzić się nie da. Dopiero z rowerowego siodełka widać wszystkie dziury i pęknięcia zwłaszcza na łączeniu pasów ruchu będące pułapką dla rowerowej opony.


Wszystkie światła zielone dla rowerów.


Na alei Wojska Polskiego peleton zwija się i machamy osobom, które już wracają w kierunku Jasnych Błoni - my dopiero jedziemy w kierunku placu Zwycięstwa. Mijająca nas czołówka informuje, że zebrało się nas ok. 4000 ! Ubiegłoroczny wynik podwojony ! A gdyby tak za rok było nas dwa razy więcej niż dzisiaj ?


Kończymy przejazd cykliczny przejeżdżając przez szczecińskie gwiaździste place. 


W końcu wielki piknik na Jasnych Błoniach. Niestety organizatorzy popełnili strategiczny błąd i rozlosowali główną nagrodę - rower - na początku imprezy, kto nie wygrał pojechał do domu. Zostali nieliczni, ale i tak było bardzo miło, a co poniektórzy pogrążyli się w lekturze :)


Niestety roweru nie wygraliśmy, ale w nagrodę były lody i byczenie się na kocyku w miłym towarzystwie.
Pokazaliśmy że jest nas dużo, pobiliśmy rekord frekwencji i dowiedliśmy, że nasze miasto bardzo potrzebuje infrastruktury przyjaznej dla wszystkich uczestników ruchu. 
Do następnej Masy Krytycznej !


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz