wtorek, 18 czerwca 2013

Na prawym brzegu z dala od cywilizacji

Dziś nasza pierwsza wycieczka na prawy brzeg. Nie liczę porażającej wyprawy do szpitala w Zdrojach, po której moje kolana odmówiły posłuszeństwa. Pozytywem, który narodził się w bólach stawów był zakup mojej ukochanej Winory :) 


Plan jest ambitny - chcemy zdobyć wzniesienie z masztem radiowym w Kołowie, powrót przez Śmierdnicę, malownicze Jezierzyce, Wielgowo, Dąbie i do domu.


Mapa przygotowana, trasa opanowana, napoje i uzupełniacze kalorii są - jedziemy.


Za nami zostaje miasto wielu wież ... 


... i dwóch mostów.


Jedziemy mało komfortową ścieżką wzdłuż ulicy Gdańskiej. Ścieżka kieruje nas pod estakadę mostu Pionierów, w końcu jest trochę spokojniej, a gąszcz filarów robi niesamowite wrażenie.


Pod starym mostem Cłowym jaskółki ulepiły swoje gniazda, stojąc na moście można przyglądać się ich akrobacjom. Udało mi się - co nie jest proste - uchwycić jednego z wyśmienitych lotników w locie .


Ścieżka prowadzi dalej w kierunku Zdrojów, my chcemy dostać się do Dąbia więc zapomnianym dawno chodnikiem-trawnikiem przedostajemy się na ulicę Przestrzenną.


Płonia po raz pierwszy - będziemy ją dziś spotykać kilkakrotnie. Malownicza uliczka Przybrzeżna kusi aby odkryć jej tajemnicę. Zgodnie z mapą prowadzi do ujścia Płoni - muszę tu wrócić i przekonać się o tym na własne oczy.


Przejeżdżamy na drugą stronę ulicy Przestrzennej i odkrywamy uroczy fragment ścieżki wraz z zagospodarowanym przyległym terenem. Ścieżka biegnie wzdłuż Płoni i umożliwia ominięcie centrum Dąbia rowerzystom i pieszym kierującym się na południe ( w kierunku Słonecznego ).


Po raz drugi przejeżdżamy nad Płonią - tym razem w klimacie uzdrowiska. Taras zawieszony nad szumiącą wodą zachęca aby zatrzymać się i wypić mrożoną kawę.


Ulica Wiosenna prowadzi nas ponad przebudowaną ulicą Struga - widok jest imponujący. W niedzielę rano ruch jest prawie żaden więc arteria jest pusta.


Kierując się na południe mijamy osiedla Słoneczne i Bukowe, w końcu nad nami autostrada, a przed nami koniec cywilizacji. 


Wjeżdżamy na żółty szlak i rozpoczynamy wspinaczkę w górę. Ku naszemu zdumieniu szlak zmienia się w szlak górski i do żółtego dochodzi czarny ( wg mapy powinny się krzyżować ). 


Wiedzieliśmy, że łatwo nie będzie ale szlak górski ?! Wspinamy się więc w tempie ślimaka, a i tak ledwo zipiemy.


Zmęczenie rekompensują przepiękne widoki puszczy Bukowej. Głębokie wąwozy i strome zbocza, a wszystko w cieniu smukłych buków.


Na szczycie najbardziej stromej części szlaku i rozstaju dróg wiekowa Lipa Pokoju. Zasadzona w 1871 dla upamiętnienia pokoju podpisanego pomiędzy Prusami a Francją po wojnie francusko-pruskiej.


W końcu jest - maszt radiowy Kołowo widoczny ze Szczecina i okolic. 


Wokół sielskie widoki.


Rzut oka w kierunku południowym uświadamia jak wysoko jesteśmy.


W samym Kołowie neogotycki kościół. W obrębie kościelnego muru ułożone resztki nagrobków niemieckich mieszkańców. Zachował się nawet jeden żeliwny krzyż, których pamiętam dziesiątki na małych wiejskich cmentarzach. W moich pierwszych wspomnieniach stały na nagrobkach, potem leżały zwalone pod płotem, aż zniknęły.


Smutny fragment historii - dobrze, że tutaj ktoś zadbał i ułożył w porządku pamiątki po tych co byli przed nami. 
Zostawiamy Kołowo i ruszamy dalej. Niestety niebieski szlak nie biegnie tam gdzie wskazuje nasza mapa, kierujemy się więc wskazówkami z miejscowej tablicy informacyjnej i drogą dojeżdżamy do leśniczówki Kołowo. 


Odnajdujemy zaginiony szlak i  wjazd do rezerwatu przyrody.


Wszystko wygląda pięknie, już cieszymy się na leśne drogi ... niestety niebieski szlak, którego szukamy z uporem maniaka pojawia się tylko by po kilkudziesięciu metrach zniknąć w leśnej gęstwinie.  

Nici z leśnych wędrówek pozostaje nam szosa i lista zakazów, niestety listy gatunków chronionych w rezerwacie nie było. Pozostajemy w niewiedzy co tracimy i jedziemy w dół, w kierunku Śmierdnicy i nadal wypatrujemy niebieskich znaków. Asfalt zamienia się w kocie łby, a okoliczni mieszkańcy twierdzą, że szlak owszem jest tyle, że nie oznakowany. Nie pozostaje nam nic innego jak przeprawić się przez starą S3 i ruszać do Jezierzyc.


Urokliwy zakątek Szczecina z klimatem letniska, który utrzymuje się mimo upływu lat. Przed wojną Jezierzyce były popularnym miejscem wypoczynku dla mieszkańców Szczecina, mieszczuchów dowoził specjalny autobus. Głównymi atrakcjami były spacery malowniczymi brzegami Płoni, można było także wynająć łódkę na romantyczny rejs po pobliskich stawach.


O świetności przedwojennych Jeseritz można poczytać na portalu www.prawobrzeze.eu,  gdzie pasjonaci prawobrzeżnej części Szczecina zamieszczają mnóstwo ciekawych informacji i anegdot.


I tak w sielskiej atmosferze, ulicą Relaksową docieramy do granic cywilizacji. 


W kierunku Wielgowa prowadzi leśna droga, która powinna być niebieskim szlakiem.


Chwilami jedziemy wzdłuż Płoni, tutaj jest rwącą rzeką płynącą w głębokim wąwozie.


Dzięki wilgotnemu powietrzu las ma tutaj specyficzny mikroklimat, a porastające ściółkę mchy tworzą naturalne bonsai. 
Niestety oznaczenie szlaków po raz kolejny zawodzi. Jadąc prosto dojeżdżamy do trasy Szczecin-Stargard daleko za krzyżówką do Zdunowa. Żeby przejechać na drugą stronę musimy cofnąć się i ominąć ogrodzone ogródki działkowe. Pierwszy raz jechałam rowerem wąską wydeptaną leśną ścieżynką - radość z możliwości jechania przez krzaki bezcenna.  
Po przeprawie przez czteropasmową drogę kierujemy się w stronę Sławociesza. Niebieski szlak tradycyjnie skręca nie tam gdzie powinien, my jednak jedziemy szosą do Wielgowa. Sosnowy las pachnie przepięknie i nie trzeba wyjaśniać dlaczego właśnie tu powstało sanatorium chorób płuc.


Na wiadukcie nad drogą S3 kończy się nasza wyprawa poza cywilizację. Wracamy do Dąbia i ścieżką wzdłuż Trasy Zamkowej do domu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz