niedziela, 14 lipca 2013

Przez łąki przez pola ...

Dziś wycieczka trasą, którą kiedyś już pokonaliśmy - przez Gumieńce w kierunku Bobolina do niebieskiego szlaku granicznego im. A. Marcinkowskiego. Tym razem jedziemy z Ewą w ramach treningu przed Rajdem przez Polskę dla polskich hospicjów organizowanego przez Fundację Babci Aliny. Nie da się ukryć, że tempo mamy wycieczkowe, trasę po części terenową a oznakowanie szlaku sprzyja jeździe przełajowej.


Lato w pełni. Już po sianokosach, bociany na łowach i tylko alergicy cierpią.


Ewa testuje flagę przygotowaną na rajd z emblematami firm, które objęły patronat lub wspomogły szczytny cel.


Przed Bobolinem skręcamy w prawo i dalej prowadzi nas niczym nieoznakowany niebieski szlak - dla niewtajemniczonych tuż za rozjazdem Bobolin-Schwennenz należy skręcić w prawo w polną drogę tuż za miedzą zarośniętą krzewami dzikich róży.


Po chwili dojeżdżamy do małego jeziora na którego wodach stacjonują kormorany.


Szlak prowadzi - tak nam się wydaje - malowniczą polną drogą. 


A na szlaku rower Ewy już przygotowany do rajdu.


Droga prowadzi pod wiaduktem - jest oznakowanie szlaku ! -kolejowa trasa ze Szczecina w kierunku Loknitz. Zadziwiający element - wiadukt w szczerym polu, być może dawniej łączył ze sobą wsie Bobolin i Kościno - dzisiaj obsługuje zapomniany szlak turystyczny. 


W drodze do Kościna przerwa na degustację miejscowych specjałów - niestety nie są to papierówki trzeba jeszcze trochę poczekać.


Kościno to drugie po Nowym Warpnie miejsce gdzie kończy się świat. Szosa pokryta asfaltem w oględnie mówiąc kiepskim stanie prowadzi z miejscowości Dołuje i kończy się placykiem, do którego doprowadza nas niebieski szlak. 
Niestety gubimy szlak po raz pierwszy i prowadzeni przez majestatyczny szpaler dębów jedziemy w kierunku Dołuj.


Na wjeździe do Dołuj wita nas olbrzymia wierzba, mocno przycięta pokryła się mnóstwem drobnych gałązek co z daleka robi wrażenie mchu albo porostu.
Chcąc powrócić na niebieski szlak jedziemy do Wąwelnicy - wioski w której hala produkcyjna pożarła zabytkowy kościół - kto nie wierzy niech sam zobaczy. 


Z Wąwelnicy wyjeżdżamy na południe, niestety nie jest nam dane powrócić na oznakowane szlaki i znowu jesteśmy w polu.


Po okrążeniu pobliskiego jeziorka i wjeździe trzy razy pod tę samą górę poddajemy się i przeprowadzamy rowery w kierunku pobliskiej szosy.
Mamy zdecydowanie dosyć błąkania się po polach - asfaltem jedziemy do znajomej "Zjawy" na kawę i przepyszne domowe ciasto.


Wracamy do domu przez Pilchowo gdzie odbijamy ze ścieżki rowerowej i zwiedzamy zachodnią część miejscowości z przedwojennymi budynkami mieszkalnymi ...


... i elegancki modernistyczny budynek ujęcia wody w Pilchowie. 


Przed wejściem oczko wodne i fontanna z elementów nawiązujących do funkcji wewnątrz budynku.


Na zakończenie naszej wycieczki tajemniczy płot przed jedną z posesji w Pilchowie - na tyle tajemniczy, że nie byliśmy w stanie dostrzec tego co się za nim znajduje.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz