Sobotnim popołudniem wybraliśmy się na magiczną wycieczkę po szczecińskiej dzielnicy Grabowo.
Z najlepszym szczecińskim przewodnikiem Przemkiem Głową będziemy szukać bieli na miejskim szlaku.
Punkt pierwszy: Prometeusz. Rzeźba, którą widziałam po raz pierwszy w życiu choć stoi w bezpośrednim sąsiedztwie Wałów Chrobrego.
W dalszą drogę zaprasza nas solny szlak.
Biel prowadzi nas do jednego z niewielu drewnianych domów w Szczecinie - Domku Grabarza. Tu właśnie co środę odbywają się spotkania z Aktywną Książką. Swego czasu odbywały się tu także spektakle teatralne - może jeszcze wrócą ...
Klimat Domku Grabarza przypomina mi inny drewniany dom "poza czasem" - kazimierską Kuncewiczówkę, dom Marii i Jerzego Kuncewiczów czyli willę pod wiewiórką. Cała dzisiejsza wycieczka - być może za sprawą pogody - przenosi nas w klimat sennego miasteczka, gdzie czas płynie trochę obok, historia przeplata się z dniem dzisiejszym a jawa ze snem.
Zupełnie jak w pytaniu, które czeka na nas już za Domkiem Grabarza ...
Przy ulicy Radogoskiej czekają na nas symboliczne białe flagi i ciągle funkcjonująca gorseciarnia.
Jednak dopiero następny punkt programu pokazał nam prawdziwą magię - wśród miejskich kamienic kryje się prawdziwy tajemniczy ogród.
I jak na tajemniczy ogród przystało wszędzie migotały maleńkie światełka ...
... a na znużonego wędrowca, pod ogromnym kasztanowcem i kryształowym żyrandolem czekał pięknie nakryty stół.
To jednak nie koniec niespodzianek w głębi ogrodu kryje się wejście do pięknego drewnianego domu. Jest to dawna siedziba Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej przy ul .Dubois. Wnętrza na poziomie parteru są przepięknie odrestaurowane, wyżej znajdują się pomieszczenia mieszkalne obecnych właścicieli. Była to jedyna szansa obejrzenia budynku wewnątrz - na co dzień jest on prywatnym domem dla swoich mieszkańców. Pasjonującą i bardzo smutną historię domu poznaliśmy dzięki właścicielce, która z pewnością uratowała budynek przed zagładą.
Z żalem opuszczamy tajemniczy ogród i magiczny dom. Gra jeszcze się nie skończyła. Białe strzałki kluczą jak w prawdziwych podchodach. Trzeba uważnie śledzić pokrętne wskazówki, patrząc pod nogi łatwo można przeoczyć to co nad głową.
Na zacisznym podwórku sadzimy magiczną fasolę i przechodzimy przez bramę pełną muzyki, bieli i zapachu waty cukrowej.
Na zakończenie wycieczki mamy okazję poczuć zupełnie inny miejski klimat. Mroczny klimat podwórek-studni, oficyn i półświatka.
Z okien wyglądają ciekawi zamieszania mieszkańcy - obserwują nas dziwolągów, a my w rewanżu zaglądamy im do wnętrza ...
I to już koniec białej gry miejskiej. Chciałam serdecznie podziękować organizatorom wymienionym na stronie FB wydarzenia. Nie tylko za odkrycie miejsc, w których wielu z nas nigdy nie było, ale przede wszystkim za pokazanie przeróżnych odcieni miasta - nieustannie zmieniającego się tworu, którego mamy zaszczyt być mieszkańcami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz