Budzi nas szum deszczu, za oknem zastajemy sielski widok. W końcu bez hałasu cywilizacji.
Gospodarze, którzy nas goszczą hodują krowy. Jak widać zwierzęta pasą się wolno, co jest już bardzo rzadkim widokiem.
Kolejny pochmurny i ciepły dzień przed nami. Dobry do jazdy rowerem, niestety na zdjęciach wychodzi fatalnie.
Rozkoszujemy się nawierzchnią i brakiem ruchu. Drogi te stanowią pośrednie dojazdy do dróg przy wałach, więc ich jakość jest utrzymywana na odpowiednim poziomie.
Mazowiecka wieś żyje z roli co widać na polach i ogrodach.
Na przystankach grasują koty, jak się później okaże za sprawą tajnej grupy z Płocka.
Droga na wale przejezdna, dla kogo oprócz służb utrzymaniowych nie jest jasne.
Punkt widokowy - odrobinę zarośnięty i okazja do malwgo odpoczynku.
Oraz tradycyjnej naprawy nóżki, nie było jeszcze wyprawy bez tej atrakcji.
Żegnamy sielskie krajobrazy maleńkim mostem nad kanałem Troszyńskim i jest to jedyny most, który nie sprawi nam problemu.
Dalsza droga do Płocka jest mało atrakcyjna, jedziemy przez niekończące się przedmieścia. W końcu zjeżdżamy że skarpy wiślanej i kierujemy się do starego mostu prowadzącego wprost do centrum. Cóż za niespodzianka - most okazuje się w remoncie...
Co robić, czekają nas kolejne kilometry i przejazd mostem szybkiego ruchu.
Rowerzyści i piesi muszą się dostosować.
Płock wynagradza nam rozczarowania.
Piękne, zadbane i przyjazne miasto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz