Pierwszy dzień prawdziwego zimna wypadł w ostatni piątek miesiąca - czyli dzień masy krytycznej. Platany zgubiły już prawie wszystkie liście jedziemy więc w szeleście i nieświadomości co pod listowiem.
Na placu Lotników zmierzch. Jest nas około stu osób - podpisujemy petycję do Prezydenta Miasta w sprawie wyznaczenia na świeżo remontowanej ul. Słowackiego - szerokiej na tyle, że możliwe jest wyznaczenie pasów rowerowych w obie strony.
Zbiórka. Ze względu na szybko zamawiające ciemności tym razem wybrałam się Winorą, wyposażoną w oświetlenie na baterie, ma ono podstawową przewagę nad zasilaniem dynamem - nie gaśnie gdy rower się zatrzymuje. No, chyba że ktoś ma supernowoczesne dynamo, podtrzymujące zasilanie podczas postoju.
Wyruszamy al. Jana Pawła II w kierunku placu Grunwaldzkiego.
Na ul. Słowackiego już ciemno. Nowy asfalt, w porannym i popołudniowym szczycie korki i zero pasa dla rowerzystów. Mam nadzieję, że nasza petycja przygotowana przez Rowerowy Szczecin odniesie jakikolwiek skutek.
Mimo przejmującego zimna jedziemy jeszcze na małą przejażdżkę w kierunku Wałów Chrobrego. Na narożniku ul. Jarowita w małym przedwojennym pawilonie znalazła swoje miejsce galeria ceramiki. Nie wiem jaką formę miała - i czy w ogóle była - stolarka okienna, ale wstawienie dużego szklenia z ukrytą ramą było świetnym pomysłem.
Zmarznięci na kość, zajeżdżamy do Bramy Jazz Cafe na coś ciepłego. Ponieważ jesteśmy równie zmarznięci co głodni nie możemy się oprzeć i zamawiamy tiramisu - polecam każdemu nie jest to kupne ciastko, a deser jest robiony na miejscu - bomba smaku i kalorii :)
Fontanna przed Urzędem Miasta jeszcze działa.
Ostatni rzut oka na Jasne Błonia piękne o każdej porze dnia i roku.
Tiramisu...hmm to coś co lubię. Zapamiętam sobie i może kiedyś tam wpadnę i sprawdzę czy rzeczywiście takie dobre :-)
OdpowiedzUsuń