Wczesna pobudka po wczorajszych wojażach co poniektórych wyprowadza z równowagi. W związku z czym planowany poranny wyjazd do Elbląga zamienia się w poranną kawę z widokiem.
Zaczyna padać a my przy kawie mamy chwilę żeby pomyśleć i poszkicować. I to jest to mogłabym robić nie tylko podczas wakacji.
Ale nawet w wakacje podjęte plany trzeba realizować. Ostatni rzut oka na wspaniały imponujący zamek i kościół klasztorny z ośmiometrową figurą Marii, pokrytą mozaika ze szkła weneckiego.
Ponieważ Malbork był jedynie przystankiem w naszym wakacyjnym planie, ponownie czeka nas podróż koleją do właściwego początku podróży czyli Elbląga.
Do Elbląga dojeżdżamy w 20 minut wysłużonym pociągiem regionalnym. Również bez miejsc dedykowanych rowerom, ale nie dość że nikomu nie przeszkadzamy - a nie jesteśmy pierwszymi rowerzystami - to mamy nawet składane krzesełka do dyspozycji.
Na miejscu rozbijamy się na uroczym campingu nad samym Elblągiem i ruszamy w miasto.
Stare miasto o klimacie małego Gdańska z urokliwą Ścieżką Kościelną - miniaturową uliczką prowadzącą w kierunku katedry. Kolejna nieznan atrakcja, która mogłaby stać się elbląską Złotą Uliczką.
Stare miasto jest sukcesywnie odbudowywane ze zniszczeń wojennych od lat 90-tych XX w. Zabawnie niejednorodne trzyma się historycznych podziałów i form.
W jednym z dawnym kościołów mieści się Centrum Sztuki, a cały Elbląg usiany jest różnymi formami przestrzennymi. Jest to pokłosie organizowanych tu od lat 60-tych XX w. biennale rzeźbiarskich.
Spacer przerywa nam groźnie wygadająca i błyskawicznie nadciagająca burza. Ulewa i grzmoty nie trwają nawet 5 minut, skłaniają nas jednak do powrotu.
Po drodze juz poza Starym Miastem znaleźć można takie PRLowskie smaczki.
Nowy namiot dał radę nawałnicy.
Wieczór nad Elblągiem spędzamy w towarzystwie kaczej rodziny.
Jutro rozpoczynamy właściwą wyprawę - kierunek Frombork.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz