sobota, 15 lipca 2017

Na Mazury


Poranek przed schroniskiem młodzieżowym. Dzisiaj opuszczamy Reszel i żegnamy się z Warmią. 


Na ryneczku robimy zakupy i jemy pyszne jagodzianki z miejscowej piekarni.


Reszel ze swoim klimatem i architekturą zrobił na mnie duże wrażenie. To miasteczko ma coś w sobie do czego chciałoby się wrócić.


To jednak następnym razem. Dzisiaj czeka nas sporo zwiedzania i zmiana krainy geograficznej. Kierunek Mazury.


Pierwszy punkt na mapie - Święta Lipka. Kościół i sanktuarium - przedziwnie położone, w środku niczego. Choć piękne, nie zrobiło na nas piorunującego wrażenia.  Jest bardzo podobne do odwiedzonego przez nas Stoczka Klasztornego - większe i mniej wyważone w detalu.
W ekspresowym tempie zwiedzamy kościół i krużganki. Ponieważ Święta Lipka jest jednocześnie sanktuarium i miejscem do zwiedzania dysonans oglądania kościoła wśród osób modlących się jest mało przyjemny.


Kolejny przystanek to Kętrzyn. Miasto powiatowe służy nam jedynie za przystanek na trasie. Oglądamy właściwie w biegu kościół katolicki z przepięknym sklepieniem kryształowym i mikroskopijny zamek.  


Z Kętrzyna tylko kawałek do Gierłoży. Tuż obok czeka na nas Wilczy Szaniec. 


Pozostałości dawnej kwatery Hitlera, punktu dowodzenia przy akcji Barbarossa. Bunkry i kwatery zniszczone przez Rosjan juz po II wojnie światowej robią ogromne wrażenie. W jednym z bunkrów zorganizowana jest krótka wystawa o historii kwatery.


Teren Wilczego Szańca nie jest duży - obejście całości zajęło nam ok. godziny. Można jednak zwiedzać teren i okolice pojazdami z okresu II wojny światowej.


Wśród drzew połyskują jeziora - to znak że już jesteśmy na Mazurach.


Razem z jeziorami dookoła jest więcej lasów i wzniesień. Krajobraz rodem z dzikiego zachodu, a raczej wschodu.
Kierujemy się w kierunku Rynu, tam planujemy nocleg tym razem na świeżym powietrzu.


Spektakularny dziedziniec ryńskiego  zamku, zamieniony na hotelową restaurację nie pasuje do klimatu naszej wyprawy.


Cześć wycieczki poszukuje informacji, a część regeneruje siły. W końcu ruszamy w kierunku Rybicala w poszukiwaniu pola namiotowego.


W końcu znajdujemy cudne miejsce zwane Henryczówką, rozbijamy się tuż nad jeziorem Ryńskim. Warunki są spartańskie, ale mamy do dyspozycji własną polanę i pomost z zachodem słońca.


Dobranoc przygodo. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz