Przy drobnym deszczu opuszczamy dom weselny Afrodyta i w grubszych niż do tej pory ubraniach wyruszamy w kierunku Reszla.
Z Lidzbarka szlak Greenvelo wyprowadza nas przez podmokłe tereny, na których komary tną jak oszalałe.
Na szlaku pojawiają się ogłoszenia o noclegach przyjaznych rowerzystom; są to głównie gospodarstwa agroturystyczne. W tej części Warmii brakuje jednak zwykłych pól namiotowych - warto o tym pamiętać planując wyprawę.
Za miastem wyjeżdżamy na otwartą przestrzeń, wiatr robi wszystko żeby wytrącić nas z równowagi.
Krajobraz Warmii zaczyna się zmieniać, pojawiają się jeziorka, znikają łąki na rzecz połaci upraw monokulturowych.
Wichura przegania chmury i już po chwili mamy okazję do podziwiania ceglanej architektury dworcowej - domyślam się, że nasz szlak prowadzi trasą nieczynnej kolejki.
Za chwilę mamy okazję podziwiać przedziwny przykład założenia barokowego założenia klasztornego w Stoczku Klasztornym.
Założenie zaskakuje już od krużganków, a potem jest tylko ciekawiej.
Pamiętać jednak należy, że dominującym stylem architektury Warmii jest gotyk, również w swojej XIX w. formie.
Dzisiaj definitywnie żegnamy się z Greenvelo i zdajemy się na mapy i informacje miejscowych.
Wiatr nie ustaje, a niebo i kolory pól zmieniają się jak w kalejdoskopie.
Nawet strach na wróble pogubił swoją broń.
Za Bisztynkiem, na niebieskim szlaku spotyka nas błota przygoda. Najpierw w środku lasu natykamy się na kompletnie rozjeżdżony szlak i tabliczkę "zakaz wstępu -wycinka". Nie mamy ochoty zawracać, więc w ostatniej chwili umykamy przed ogromną i przerażającą maszyną. Przekonałam się na własnej skórze ile odwagi wymaga stanięcie jej na drodze. Wycinka trwa w najlepsze i to w przerażającej skali - grunt, że w środku lasu i nikt jej nie widzi.
Nie zdążyliśmy ochłonąć, a już za chwilę droga zamienia się w spa dla stóp i rowerów. To dla odmiany za sprawą gospodarzy, którzy utwardzając nawierzchnię rozjeździli ją dokumentnie. Niestety, mój błotnik, nie jest w stanie poradzić sobie z taką ilością błota i blokuje kompletnie tylne koło. Przystanek w błocie wraz z luzowaniem tylnego koła dla wydłubania zawartości.
Po krótkiej przerwie ruszamy dalej przez malowniczą Warmię.
Przy drodze natykamy się po raz pierwszy zamiast kapliczki na mogiłę żołnierza nieznanego poległego w 1914 r. Jakiej mógł być narodowości?
Już w Reszlu, głodni, kierujemy się znakami Kulinarnego dziedzictwa, które poznaliśmy w Lidzbarku.
Noc spędzamy w schronisku młodzieżowym, mamy do dyspozycji całe piętro łącznie z kuchnią.
Dzisiaj mamy czas na krótki spacer po urokliwym miasteczku, jutro chwila zwiedzania i w drogę.
Właśnie wróciłem z wycieczki, co prawda nie rowerowej, ale jak najbardziej sportowej z Mazur. Kupiłem nowy latawiec do kitesurfingu na https://www.surfshop.pl/ i chciałem go przetestować. A nie ma lepszego miejsca jak Mazury i Polskie morze
OdpowiedzUsuń