Poranek w Henryczkowie. W takim miejscu trudno się zmobilizować i wstawać na równe nogi. Pierwszą kawę pijemy na pomoście, znalazła się nawet chwila na rysowanie. Dopiero potem śniadanie i druga kawa na rozpoczęcie dnia.
Dzisiejszy kierunek to Śniardwy. Przejedziemy przez Mikołajki i Wejsuny, dalej szukać będziemy noclegu gdzieś na największym polskim jeziorem. Jadąc palcem po mapie w oko wpada nam romantyczna nazwa Niedźwiedzi Róg - czy będzie dla nas łaskawy? To się okaże.
Wyruszamy w kierunku kanału Tałckiego. Oglądając bannery zachęcające do kupna dzialek i budowy na terenach nietkniętych ludzka ręką, przychodzi nam na myśl, że może to być ostatni moment na oglądanie Mazur w naturalnej odsłonie.
W Tałtach jedyne miejsce, w którym można zerknąć na jezioro to plaża wiejska. Pełni obaw dojeżdżamy do Mikołajek.
Wjeżdżając w strefę cywilizacji najpierw zaglądamy do kościoła ewangelickiego, oazy ciszy i spokoju...
... którego potrzeba naprawdę dużo żeby przetrwać tłum, hałas i zapach wszystkich smażalni świata. Do tego miliony jachtów i motorówek do wypożyczenia bez uprawnień.
Kładka pieszo-rowerowa z ułatwieniami dla rowerzystów. Wepchnięcie pod tym kątem czegokolwiek graniczy z cudem.
Bez żalu opuszczamy Mikołajki i promem przepływamy przez jezioro Bełdany, mając nadzieję, że hałas zostawimy daleko za sobą.
Na nocleg wybraliśmy miejsce zwane Trzy Sosny tuż obok miejscowości - Niedźwiedziego Rogu.
Wieś okazuje się rzeczywiscie urocza i cicha, pełna starych zadbanych domów letniskowych.
Za wsią docieramy na polanę wewnątrz lasu tuż nad Śniardwami. Polana pełna jest przyczep campingowych z ogromnymi namiotami. Mieszkańcy przebywają tu co najmniej dwa miesiące, sądząc po zasądzonych przy namiotach kwiatach.
Jest cicho. Mieszkańcy są przemili. Takie miejsce to skarb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz