Wszystko dzisiaj było nowe.
Sakwy, przejazd pustym miastem na dworzec i ... trzy miejsca na rowery w pociągu dalekobieżnym.
A więc. Przedział rowerowy dostępny po pokonaniu trzech stromych stopni i zakręcie pod kątem 90 stopni korytarzem o szerokości kierownicy rowerowej.
Na peronie grupa rowerzystów z Cedyni. Jeden przedział rowerowy zrobiony ze zwykłego przedziału, trzy wieszaki ... I jedenaście rowerów.
Tak, zmieścilismy się.
Na kolejnych stacjach dosiadali się kolejni cykliści ...
I tak podróż upłynęła pod znakiem ciągłej obawy - jak wysiądziemy z tego pociągu w 4 minuty.
Udało się tylko dzięki współpracy i szczęściu - rowery wspólnymi siłami wynosili na peron rowerzyści, sakwy lądowały na peronie przez okno. Wolę nie myśleć co by było gdyby nikt na nas nie czekał, a peron znajdował się po drugiej stronie.
Warszawa powitała nas kapryśnie, jak zawsze jednak piękna i imponująca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz