wtorek, 19 lipca 2016

Przemyśl naprawdę leży na wzgórzach

Rowerowej przygody dzień pierwszy.


Pełni optymizmu i zapału mimo niezbyt sprzyjającej aury ruszamy do Krasiczyna. Nie chcemy jechać główna drogą, wybieramy więc szlak forteczny prowadzący wokół Przemyśla - z niego dopiero zjedziemy na drogę prowadzącą do celu. Czasu nie mamy dużo bo czekają na nas jeszcze zabytki Przemyśla.

Nie spodziewaliśmy się jednak tak stromych wzniesień i to jeszcze w samym mieście.

Po paru niezbyt trafnych decyzjach w końcu trafiamy na szlak i ruszamy szlakiem fortecy Przemyśl.


Szlak niestety składa się głównie z krzaczorów i mniej lub bardziej widocznych tablic opisujących skądinąd bardzo ciekawą historię twierdzy.


Spotykamy pierwsze na naszej trasie znaki greenvelo - ruszamy jednak dalej pewni swego.
Jak się okazuje niezbyt długo.


Wyznaczony szlak nie nadaje się do niczego oprócz kąpieli błotnych.
Trasą, która mogliśmy pokonać w godzinę mordowaliśmy się prawie trzy. Czarę goryczy dopełnia padający deszcz.
Wracamy do Przemyśla.


Niezbyt wysuszeni za to świetnie nakarmieni ruszamy w miasto.


Dla człowieka z północnego miasta takie nagromadzenie baroku i klasycyzmu, w dodatku położone na malowniczych wzgórzach to poważny szok. Przemyśl to naprawdę skarb i perła architektoniczna - szkoda, że tak mało znana w Polsce.

Jutro opuścimy gród niedźwiedzia i wtedy zacznie się prawdziwa włóczęga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz