Zainspirowana dyskusją jaka przetoczyła się ostatnio głównie w internecie na temat czy dziecko powinno jeździć do szkoły, chcę pokazać jak to się robi na Pogodnie w Szczecinie :)
Jestem zwolenniczką jeżdżenia rowerem z dzieckiem czy to do szkoły, czy na zakupy. Oczywiście trzeba dostosować odległość i trasę do wieku i umiejętności dziecka, ale nawet przedszkolak jest w stanie przejechać chodnikiem kilometr. Każdy wyjazd uczy nowych zachowań ze strony wszystkich użytkowników ruchu. My wyrobiliśmy swoje zasady : nie używamy dzwonków na chodnikach - wystarczy przepraszam, natomiast na ścieżkach rowerowych jesteśmy bezwzględni i dzwonimy z całej siły :)
Jedyną rzeczą, która skutecznie nie pozwala ( póki co ) na jazdę rowerem do szkoły jest ulewa. Dzisiejsza całe szczęście skończyła się przed południem, a że dzisiaj lekcje na drugą zmianę - możemy jechać.
Kask zapięty rowery czekają.
Deszcz jeszcze kropi w zapasie mamy więc pelerynę.
Mina młodej rowerzystki mówi wszystko :)
Zaczynamy jazdę po chodniku, na skrzyżowaniu skręcamy w lewo i jedziemy ulicą po prawej ok. 1 m od krawężnika. Ja jadę z tyłu - w ten sposób obie czujemy się bezpieczniej : widzę co robi dziecko, jestem większa i bardziej widoczna, sygnalizuję chęć skrętu. Następne skrzyżowanie bez pierwszeństwa przejazdu - zatrzymujemy się, przepuszczamy samochody i włączamy się do ruchu. Teraz najtrudniejszy odcinek : z dosyć ruchliwej ulicy musimy skręcić w lewo. Dzisiaj sytuacja była skomplikowana : miałyśmy samochód za plecami, drugi wyjeżdżał z podporządkowanej - było trochę paniki, ale się udało. Dalej częściowo jedziemy ulicą, częściowo dojazdem do garaży i chodnikiem. W większości jednak ok. kilometrową drogę do szkoły pokonujemy ulicami.
Cel osiągnięty - dziecko w szkole dumne z przypiętego własnego pojazdu. Parking rowerowy przed szkołą - dzisiaj jest dość pusty z powodu pogody i późnej godziny.
Tak wyglądają okoliczne ulice. Bruk jest nierówny i zwłaszcza na wzniesieniach jest nieprzyjemnie. Chodniki jednak są wąskie więc wybieramy masaż.
Dojazd do garaży, który wykorzystujemy jako skrót.
Błoto i inne trawnikowe atrakcje obserwuję z wysokości siodełka. Cztery godziny luzu i znowu na rower :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz