sobota, 18 sierpnia 2012

Niemcy rowerem po raz pierwszy i nie ostatni

No i stało się : odważyłam się wyruszyć rowerem poza naszą granicę. Dowód poniżej.


Wybraliśmy najprostszą drogę w kierunku granicy przez Mierzyn - Skarbimierzyce - Dołuje do Lubieszyna. Droga do jazdy kiepska, głównie po ulicy. Za Mierzynem kawałek - symboliczny - ścieżki, dalej jedzie się mając ciężarówki na karku. 
Przekraczamy granice i od razu zmyłka - gdzie jest ścieżka ? Jest, ale po lewej stronie drogi - trzeba się przeprawić, najlepiej po pasach na pierwszym skrzyżowaniu.


Ścieżka jest dwukierunkowa, asfaltowa - nic specjalnego, ale jest. Czy to takie trudne wylać pasek asfaltu na podbudowie i umożliwić spokojną jazdę rowerzystom i samochodom ?


Jedziemy szlakiem opisanym jako Szczeciński Szlak Graniczny do miejscowości Neuenkrug, tam szlak skręca na północ w kierunku Hohenfelde. Zwrot na zachód i jesteśmy na słynnym szlaku Odra Nysa - mam nadzieję kiedyś przejechać go w całości.



Oznakowanie krzyżujących się szlaków - czy kiedyś doczekamy się czegoś takiego w Polsce ? Jedziemy wąską asfaltową drogą uczęszczaną przez rowerzystów i miejscowych rolników. Należy dodać, że droga posiada fanaberie w stylu zatoczek ( wyasfaltowanych ) umożliwiających mijanie się dwóch samochodów. Pogoda jest średnia, ale widoki przepiękne.


W tle żurawie. Nie były zainteresowane pozowaniem do zdjęć.


Nad jeziorem Grosser Kutzowsee znajduje się ośrodek wypoczynkowy reklamujący się także po polsku. W tle tablica z - jak się domyślam - kryjówką dla robaczków.


Gdyby nie było wiadomo którędy do domu.




W Loeknitz przed Urzędem. Sympatyczna rzeźba z pierwszym żółtym liściem, który jak się później okaże nie był jedynym jesiennym akcentem tego dnia. 


Burg czyli zamek warowny w Loeknitz.



Wieża - dostępna dla zwiedzających : dzieci 1 Euro, dorośli 2 Euro. Niestety nikt z nas nie wpadł na genialny pomysł zabrania ze sobą waluty europejskiej, w związku z czym obeszliśmy się smakiem.


W wieży żyją nietoperze - do sprawdzenia. Polecam za to odwiedzenie miejscowej toalety urządzonej w lochu. Spoglądając w górę widzi się gotyckie sklepienie, a atmosfera jest dość upiorna zwłaszcza, że informacja turystyczna ( jak i podejrzewam cały zamek ) zamykany jest w piątek o 12 ... W soboty i niedziele nieczynne. Zostać tam na weekend to nic przyjemnego.






Tak prezentuje się zamkowy dziedziniec. Bez zbędnych dodatków, wszystkie nowe elementy w kolorze ciemnoszarym, żadnych reklam. Wyeksponowane to co trzeba. Aż przyjemnie posiedzieć w takim miejscu. A to tylko Loeknitz.


Winora z mapą podarowana nam przez bardzo miłą panią z informacji turystycznej.



Razem z rowerami mieliśmy przyjemność odpoczywać na takich oto ławkach i stojakach.


Zbieramy się w końcu do drogi i znowu nie mamy szansy się zgubić. Wyruszamy w kierunku Rothenklempenow szlakiem "Przeżycie przyrody - aż do granic kraju" - kto to wymyślił ? 


Na wyjeździe z Loeknitz w kierunku Rothenklempenow taki oto przepiękny dom w konstrukcji szachulcowej. Na rozwidleniu szlaków kierujemy się w kierunku Boock.



W Boock kościół kamienny z przełomu XV i XVI w. Skutecznie remontowany na początku XX w., cała struktura kamienna została ukryta pod tynkiem - najciekawsze wydało nam się obejście i klamka w drzwiach do bocznej nawy.
Ruszamy szlakiem na północ.


Barokowy kościół w Mewegen. Niestety kościoły nie są udostępniane do zwiedzania.
Dalej szlakiem Rothenklempenow - proszę mnie nie pytać gdzie zaczynają się i gdzie kończą szlaki o przedziwnych nazwach - mijamy Pampow ( przy drodze pyszne jabłka ) i Blankensee z chodowlą świń na wjeździe.


Z powrotem w Polsce.


Takie oto okazy można ustrzelić przy drodze do Buku ( szlak Puszcza Wkrzańska ). To już jesień ...


... a tyle przygód przed nami :))











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz