Udało się ! Jest ! Nowy dla mnie, stary w ogóle - rower trekingowy.
Tak - jest podrapany, tak - każdy pedał z innej parafii, tak - lampka opadła z sił i dynamo nie działa, ale za to jak się jeździ ... Przesiadka z mieszczucha na ważący o połowę mniej treking jest kolosalna. Jest tak lekki, że początkowo nie wiedziałam czy to ja skręcam czy rower. Jeździ się bardzo ( jak na mnie ) szybko - pod górkę na ul. Poniatowskiego jechałam 20 kmh - na damce groziłoby to wypadnięciem stawów kolanowych :)
Mówiąc krótko - jestem zachwycona !
Oczywiście nie rozstaje się z damką, dama zostaje na jazdę miejską i urzędową, no i na rodzinne lody na Jasnych Błoniach :)
Ale poza tym ...
Witajcie bezdroża i wyprawy za miasto ! Ahoj przygodo !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz