piątek, 27 lipca 2018

Włóczęga 2018 dzień dwunasty

Czyli na styku granic. 


Poranek nad Hańczą pochmurny, ale ciepły. Najgłębsze i jedno z czystszych jezioro w Polsce ma mocno zarośnięte, kamieniste brzegi, trudno dostrzec jego urodę nie wspinając się na okoliczne wziesienia. 


W miejscowości Hańcza znajduje się tzw chałupa Klejmonta z 1880 roku, jest to drewniane obejście z domem krytym strzechą. Całość jest w zaskakująco dobrym stanie i w dodatku na sprzedaż. Można by tu zostać... 


My jednak jedziemy dalej w kierunku północnej granicy Polski. 


Ponieważ dzisiaj trzymamy się szlaku Greenvelo, po drodze mijamy takie sympatyczne miejsca przyjazne rowerzystom. 


Podziwiamy piękne widoki i cieszymy się asfaltową nawierzchnią pędząc z górki. 


Niestety dobre się kończy szybko i Greenvelo informuje nas, że właśnie czeka nas seria podjazdów. 


Docieramy do MORu przed trójstykiem granic, to pierwszy takie miejsce z toaletą - szkoda, że do tej pory jedyne. 


Trójstyk granic i mój dzielny rower :) 
Sama się dziwię, że tak wiekowy sprzęt wytrzymuje ze mną i obciążeniem. 
Oczywiście obeszliśmy obelisk dookoła łamiąc zakaz wstępu na teren Federacji Rosyjskiej, a właściwie pas ziemi niczyjej. 


Prezkraczamy kolejną granicę - tym razem województwa Podlaskiego i Warmińsko-mazurskiego. 


Szlak prowadzi nas po śladzie rozebranej linii kolejowej. Trasa oprócz pięknych widoków oferuje łagodne wzniesienia. Pamiętając wspinaczkę w kierunku jeziora Hańcza tu wydaje nam się, że jedziemy po płaskim terenie. 


Mijamy kolejny MOR ze sprytnie ukrytą w drewnianej sławojce toaletą typu Toi toi. 


Dojeżdżamy do słynnych Stańczyków - wiaduktów kolejowych, dziś nieczynnych stanowiących atrakcję turystyczną. 


Wysokie na 36,5 m wiadukty wzniesione w początku XX w., robią spektakularne wrażenie. Co ciekawe tylko jeden z nich służył celom kolejowym, na drugim nigdy nie położono torowiska. 


Na parkingu żegna nas przesympatyczny kot. Przez chwilę mamy ochotę spakować go do sakwy. 


Ze Stańczyków kierujemy się na południe w kierunku Przerośli. 


Towarzyszą nam wciąż sielskie krajobrazy. 


Sama Przerośl to dawne miasteczko, dzisiaj wieś z rynkiem i fontanną, której można się wystraszyć. 

Przedostatni nocleg niestety nie pod namiotem. Jutro droga do Suwałk. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz