Po dniu przerwy wyjeżdżamy z Supraśla.
Rowery spakowane i w końcu w drogę. Prognoza zapowiada zasnute chmurami niebo co bardzo nas cieszy.
Sprawa wolnobiegu wydaje się być załatwiona definitywnie. Dzisiejszy dzień będzie sprawdzianem dla nowej części.
Wyjeżdżając z Tykocina nadkładamy drogi i jedziemy oglądać dawny cmentarz ewangelicki, na którym zachowały się grobowce rodzin zamieszkujących Supraśl przed II wojną światową.
Ponieważ trasa wyznaczona przez Greenvelo biegnie drogą wojewódzką w kierunku Białegostoku, będąca w remoncie w żaden sposób nie nadaje się do jazdy rowerem, a już na pewno rowerem z 30 kg obciążeniem. Wybieramy boczne drogi jako objazd Białegostoku.
Po drodze mijamy kilka gór czy wzniesień z krzyżami - tu znowu dwóch wyznań - wzniesionych jako dziękczynienie lub na pamiątkę zarazy, która zdziesiatkowała lub ominęła daną miejscowość.
Jedziemy skrajem Puszczy Knyszyńskiej, mijamy urocze spłachetki pól wyrwanych lasom.
Poranne chmury rozpierzchły się, upał się wzmaga droga wśród drzew jest najlepsze co można sobie zażyczyć.
Chwila wytchnienia.
Rozstaje dróg na Podlasiu nadzorują bociany.
Przed Tykocinem trasa prowadzi nas przez rozlewiska Narwi.
Przed nami Tykocin.
Wita nas urok żydowskiego miasteczka.
Po barokowym założeniu miejskim pozostał jedynie osiowo względem rynku usytuowany kościół z XVIII w.
Na samym rynku króluje Stefan Czarniecki, który dobra tykocińskie w podziękowaniu za zasługi wojenne.
Charakterystyczna pierzeja rynku tykocińskiego, z drewnianymi dworkami z przepięknymi drewnianymi gankami...
... malwami pod oknami.
Malowniczy zachód słońca w dzielnicy żydowskiej. Ponieważ przyjechaliśmy późnym popołudniem jutro w planach mamy jeszcze zwiedzanie synagogi.
Nasz wieczór na prywatnym polu namiotowym i mięciutkiej trawie.
Jutro n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz