Dzisiaj dzień pieszy. W planach Białowieski Park Narodowy i sama Białowieża.
Pierwsza noc pod namiotem i kwintesencja wakacji - kawa i śniadanie na trawie.
Wyruszamy na zwiedzanie puszczy, zaczynamy jednak od parku pałacowego. Niestety po samym pałacu nie ma - prawie - śladu można podziwiać jednak inne pamiątki z czasów władania carów rosyjskich.
Jedna z pamiątek jest tzw Dom Gubernatora wzniesiony na potrzeby administracji carskiej, przez lata pełnił różne funkcje dzisiaj jest centrum edukacji przyrodniczej. Dzisiaj niestety w remoncie.
Sam park obfituje w przeróżne okazy drzew - przeważnie imponujących rozmiarów.
Są to nie tylko drzewa egzotyczne, ale i rodzime jak ten przepiękny dąb szypułkowy.
Naszym celem jest ścisły rezerwat parku białowieskiego. Aby do niego dotrzeć musimy przejść przestrzeń łąk - dawnych pół uprawnych okalających Białowieżę.
Taka oto brama - i strażnik leśny - wita nas przed ostatnim w Europie fragmencie lasu "o cechach pierwotnych" jak głosi tablica informacyjna. Za tę bramę można wejść tylko z licencjonowanym przewodnikiem.
Las wpisany na listę dziedzictwa ludzkości UNESCO i rezerwat biosfery UNESCO. Przerażająco mały fragment zieleni na mapie Europy i świata.
Sam las z racji ostatnich opadów intensywnie pachnie, ale niestety nie wszystkie ścieżki są dostępne dla zwiedzających.
Ogromne drzewa, nawarstwiająca i odradzająca się przyroda przypominają nam, że jesteśmy obcy w tym świecie.
Żałuję, że jesteśmy w Białowieży tylko jeden dzień. Zwiedzania puszczy wystarczyłoby na tydzień i to tylko patrząc na wycieczki organizowane przez przewodników. Kolejne miejsce, do którego należy wracać o każdej porze roku.
Wracamy do świata naszej, ludzkiej cywilizacji. Zwiedzamy cerkiew wzniesioną w końcu XIX w., dla cara Mikołaja II.
Warto tu zajrzeć żeby zobaczyć jedyny w Polsce ikonostas wykonany z majoliki - rodzaju szlachetnej ceramiki.
Zwiedzanie i robienie zdjęć jest płatne, ale warto odżałować kilka złotych i obejrzeć rzadki zabytek i posłuchać opowieści prawosławnego księdza. My dowiedzieliśmy się, że cerkiew uznaje rodzinę carską za świętych męczenników, a dzień w którym zwiedzaliśmy świątynie był rocznicą ich śmierci.
W drodze powrotnej w parku pałacowym oglądamy ostatnią pozostałość po pałacu carskim, od którego nazwę wziął park. Pozostała po nim jedynie brama gospodarcza, a na miejscu wzniesiono budynek muzeum.
Intensywny dzień kończymy pysznym obiadem z lokalnymi przysmak i w roli głównej - hreczniaki i bliny białowieskie przeszły do historii naszej wyprawy, a tutejsza babka ziemniaczana została jednogłośnie wybrana zwyciężczynią naszego wewnętrznego konkursu kulinarnego.
Ostatnia noc w Białowieży wystawia na próbę nasze namioty i nerwy - burza i silny wiatr szaleją długo w noc.
Jutro kierunek Narewka i Siemianówka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz