poniedziałek, 23 lipca 2018

Włóczęga 2018 dzień ósmy

Czyli w poszukiwaniu łosia. 


Poranek w Tykocinie wita nas spieczoną po wczorajszym dniu skórą i bezchmurnym niebem. 


Dzień zaczynamy od zwiedzania Tykocina. Punktem obowiązkowym jest synagoga i Dom Talmudyczny stanowiące pamiątkę po społeczności żydowskiej. W synagodze warto wypożyczyć audio przewodnik i wysłuchać historii przybycia Żydów do Tykocina. 


W Domu Talmudycznym zorganizowano muzeum poświęcone przedwojennemu Tykocinowi, jego sławnym mieszkańcom oraz muzeum malarstwa. Jednak najciekawszym eksponatem jest zrekonstruowany XVI w. piec odkryty w trakcie wykopalisk przy tykocińskim rynku, stanowiący najprawdopodobniej wyposażenie usytuowanej tam karczmy.


Z żalem opuszczamy Tykocin i ruszamy szlakiem Greenvelo. Przy szlaku rozwija się infrastruktura dla rowerzystów chociażby w takiej postaci. 


Szlak wprowadź na na nieczynny dla ruchu most nad Narwią. Mamy dwa wyjścia, albo ryzykujemy i przechodzimy albo zawracamy i nakładamy drogi. Z duszą na ramieniu decydujemy się zaryzykować. Po tym wyczynu, po drugiej stronie Narwi zatrzymujemy się na odpoczynek. 


Ostatnie spojrzenie na przepiękną Narew. 


Pierwsze znaki informujące o zbliżającym się Biebrzańskim Parku Narodowym. 


I w końcu sam Park. 


Jedziemy przez podmokłe lasy i ogromne przestrzenie łąk. 


Oganiając się od much końskich wypatrujemy łosi, ale nie mamy szczęścia. 


Łosie i bobry są za to bohaterami znaków ostrzegających i informacyjnych.


Zabawna forma nie trafia raczej do kierowców,  którzy notorycznie usiłują zepchnąć nas z drogi, a o przestrzeganiu ograniczenia prędkości do 50 km/h nie ma co marzyć.
Prosta asfaltowa droga prowadząca przez obszar chroniony to naprawdę nie jest dobry pomysł. Zastanawia mnie zatem jaki cel przyświeca Lasom Państwowym dążącym do wyłania asfaltu w Puszczy Białowieskiej. Z pewnością nie jest to ochrona przyrody. 


W końcu na bocznych drogach. 


Dzisiaj śpimy na otwartym polu namiotowym, którym opiekuje się Biebrzański Park Narodowy. Warunki jak w Sparcie plus hałas z pobliskiej drogi krajowej. Jak nie ma wyjścia to trzeba. 


Za to w odległości dosłownie 100 m mamy Biebrzę i jej mieszkańców - łącznie z bobrami. 

Dobranoc. Jutro żegnamy Podlasie i witamy Suwalszczyznę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz